No tak, kilkanaście lat w dwóch pokojach (47m kw.) swoje robi, klaustrofobia murowana. U nas nawet kuchnia otwarta na pokój nie pomagała. Szczególnie, że wielka płyta jest mało elastyczna, jeśli chodzi o dostosowywanie mieszkania do swoich potrzeb i wyobrażeń. Taką płytę (podobno "zsypową", czyli przeznaczoną do wstawiania jako wejściowa do zsypu na śmieci) mieli budowlańcy na składzie, więc ją wstawili i tyle

.
A dwa pokoje dla trzech osób i dużego psa, to nie jest specjalnie dużo, jeden pokój dla nastoletniego syna, drugi, wielofunkcyjny (wszystko w jednym, bo i salon, i jadalnia, i sypialnia, i gabinet, i bawialnia, i czasem sala gimnastyczna i tak dalej) dla nas, rodziców. Do tego jednak duża szafa na całą ścianę, najpierw na drewnianych szynach własnej, mężowskiej roboty, a jak się już pojawiły profesjonalne konstrukcje, to biegiem je sobie sprawiliśmy, żeby sąsiedzi na dole mieli ciszej. No i garderoba z suwanym wejściem od strony pokoju syna. Mała powierzchnia wymusza dokładne wykorzystanie każdego centymetra, a suwana szafa i garderoba, szczególnie jeśli nie ma się domku jednorodzinnego ze stryszkiem - to bardzo użyteczne pomysły. Polecam!
To samo rozwiązanie, w trochę innej formie powieliłam w nowym mieszkaniu. Też w bloku, niekoniecznie wielkości boiska piłkarskiego, ale jest jednak ciut większe, ma w każdym pokoju szafę ścienną z przesuwanymi drzwiami i do tego garderobę. Ale to chyba temat z innego wątku
Wracając do tematu kuchni otwartej, poprzednio zatkałam przejście między pokojem a kuchnią półkami na książki, a poruszałam się trasą przez przedpokój. Nie było daleko... Teraz mam przejście, ale nie na całą ścianę, tylko na jakieś 1,50 m, mogę się schować z "brudami", kiedy to potrzebne, a jestem na wierzchu, kiedy chcę. A od wietrzenia zapachów kuchennych mam wyciąg i okno
