Mam jednego pierisa i faktycznie jest bardzo delikatny. Rododendrony i azalie bez problemu zimują bez przykrycia, a ten zawsze przymarza pomimo zabezpieczeń. W tym roku ściągam z niego okrycie dopiero w maju
Dobrze, że w miejsce zmarzniętych listków wyrastają nowe gałązki
Fotka z tamtego roku, z tyłu leży pełno opadniętych listków.
Wygląda świetnie, rok temu ja nie dawałabym mu wielkich szans, bo wyglądał jakby usechł. Co z nim później zrobiłeś?
A jakby ktoś miał taki problem teraz jak ZENOBIUSZ rok temu, to trzeba rozgarnąć trochę ściółkę i porządnie podlać letnią wodą żeby rozmrozić ziemię
ZENOBIUSZ pisze:Jeden z moich rododendronów po zimie nie może wrócic do pierwotnej formy, liście jego są obwisłe i miękie. Od chwili ustapienia mrozów staram się go zraszać i podlewam , lecz bez skutku. Odczyn pH 4,0.
W chwili obecnej nie jestem w stanie Odpowiedzieć na Twoje pytanie gdyż jestem 50 km od działki, ale jeśli tylko tam będę postaram się udzielić odpowiedzi
Witam ! Z rh jest podobnie jak z azaliami . Często po zimach , szczególnie u młodych egzemplarzy , zaobserwować można zmiany na liściach spowodowane częściowym wymarzaniem ( są też odmiany bardziej na to narażone ) . Ja nigdy jednak nie obrywam tych uszkodzonych liści , chyba , że uszkodzenia przekraczają , no powiedzmy 70 % blaszki . Krzew nie wygląda może zbyt pięknie , ale też nie wymuszam na nim , po ciężkich zimowych przejściach , podjęcia wielkiego wysiłku jakim jest wytworzenie dużej ilości nowych liści . Z czasem w trakcie okresu wegetacyjnego te uszkodzone ( trwa to nawet dwa sezony ) zostają zastąpione przez nowe i roślina w miarę bez stresu odbudowuje się . Po pięciu - sześciu latach jest już na tyle dorosła , że nawet te najtęższe mrozy znosi prawie bez uszczerbku i odwdzięcza się pięknym kwitnięciem . Pozdrawiam .
"Lepiej kijek pocienkować , niż go potem pogrubasić" . Pozdrawiam . ARAS .
herbata68 trochę racji masz, ale najczęściej w te bardzo mocno uszkodzone liście wchodzi zaraz grzyb. Jeśli już są brązowe to chyba nie ma co czekać. Moim zdaniem nie ma znaczenia czy się oberwie takie liście (raczej wytnie), a nawet utnie kawałek łodygi, zaraz budzą się pąki śpiące i tego samego roku roślina ma mnóstwo liści.
Mam taki jeden egzemplarz nie na nasze warunki, co roku większość liści przemarza ale o dziwo wszystkie pąki kwiatowe przeżywają i pięknie kwitnie. W tym roku - o dziwo - te potężne mrozy przeżyła bez szwanku.
Witam ! Moniko - oczywiście każdy ma swoje doświadczenia i złotego sposobu nigdy nie będzie - choćby ze względu na różne stanowiska czy regiony kraju . Powtórzę więc jeszcze raz - liście które tylko częściowo zostały uszkodzone można a raczej istnieje potrzeba usuwania tylko i wyłącznie ze względów estetycznych . Usunięcie np. 80 % liści to już inna sprawa . Całkowita defoliacja to dla rośliny duży wysiłek . Stosuje się ją np. w sztuce Bonsai w celu zagęszczenia drzewka ale wyłącznie na roślinach silnych i zdrowych . W naszym przypadku można ją stosować np. przy starszych , mocno " wyłysiałych " egzemplarzach w połączeniu np . z przycięciem gałęzi . Spowoduje to ładne zagęszczenie i bardziej zwartą budowę naszego krzewu . No i druga sprawa - brązowienie liści nie przekłada się w prosty sposób na atak grzybów . Jednak jak pisałem wyżej , każdy ma prawo do swojego zdania i postępowania wg swojej wiedzy i doświadczenia . Pozdrawiam .
"Lepiej kijek pocienkować , niż go potem pogrubasić" . Pozdrawiam . ARAS .
Masz całkowitą rację.
Pisząc o brązowych liściach miałam na myśli martwe, takie jak na wielu obrazkach w tym wątku, w martwe zawsze wchodzi grzyb i kończy dzieło http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... 0#p1441900