Mało popularne, bo Kamelie są trudne w pielęgnacji.
Trudno jej dobrać ziemię żeby nie marudziła.
Niby lubi słońce, a jednak w pełnym grymasi.
Trzeba jej atmosferę robić, bo inaczej strzeli focha.
Ja nauczyłam się jej ustępować.
Latem gdy rozwija nowe pączki staram się żeby miała półcień, i żeby powietrze owiewało ją bardzo delikatnie.
Od jesieni stoi przy południowym oknie, ma dużo światła. Stoi w dwóch doniczkach obie z dziurami.
Żeby nie stała w wodzie i równocześnie miała w tych doniczkach cyrkulację powietrza, do doniczki zewnętrznej włożyłam popielniczkę, stoi w powietrzu.
Pod doniczkami jest duuuużo większa podstawka na którą leję wodę, wydaje mi się że jest większe parowanie, niż jak stała na kamyczkach.
Wiadomo zimą powietrze jest suche, wobec tego ze względu na Kamelię w pokoju dziennym kaloryfer jest zakręcony temperatura około +20.
No i każdego dnia przynajmniej 3 razy dziennie - wiosna, lato, jesień, zima zraszam ją wodą przegotowaną.
Podlewam tylko i wyłącznie deszczówką, w tym celu zbieram deszcz i magazynuję w butlach.Gdy mi zabraknie gnam do Izaru, Izar jest bardzo czysty, ale woda jest wapienna, to też przegotowuję ją. Czasami zaprzyjaźniona właścicielka ogrody obdarzy nas deszczówką.
Nie nawożę jej zbyt intensywnie, od czasu do czasu biohumusem.
Lubi zrzucić pączki, jeszcze nie doszłam dlaczego, 2 razy mi taki numer wycięła. Myślę teraz,że zbyt dużo nawozu dostawała.
Wiosną ubiegłego roku, gdy wywinęła mi voltę z pączkami, to się obraziłam i przestałam na nią z nawozami napadać.
I proszę zakwitła chyba na przeprosiny. Mimo,że dałam się ubłagać, to z nawozami wstrzemięźliwa jestem.
Podstawa to deszczówka. Chociaż u mnie woda w kranie jest znakomita, człowiek może pić do oporu niegotowaną, i nic mu się nie dzieje.
