chatte pisze:Alutka, to znaczy, ze miałaś wyjątkowe szczęście, że nie musiałaś przykrywać swoich pomidorków

Nie pamiętam, czy u nas kiedykolwiek zdarzyło się, zeby w maju nie było przymrozków...chyba nie?
Tak, Izuniu! Miałam szczęście! Dwa lata temu, kiedy w połowie kwietnia zrobiło się ładnie, natychmiast wszystko posiałam i posadziłam w warzywniaku, bo, skoro zobaczyłam w sklepach sadzonki, nawet przez myśl mi nie przeszło, że są przewidziane raczej dla osób, które maja szklarnie...

Kiedy natomiast, dumna, pochwaliłam się sąsiadowi, on biedny załamał ręce i powiedział, ze nigdy nie należy tego robić przed połową maja... A ponieważ szczęście mi dopisało i nie było przymrozków, wszystkie plony zaczęły się u mnie z kilkutygodniowym wyprzedzeniem!!!

A w kolejnym roku, zaryzykowałam już świadomie... Fakt, że czasami bywają przymrozki niezapowiadane, ale brałam na to oczywiście poprawkę! Kiedy zapowiadali temperaturę w nocy 5-8 stopni, byłam spokojna! Gdyby zapowiedzieli 2-3, wtedy bym zabezpieczyła sadzoneczki...

Gdyby jednak temperatura w spadła do -5°C, czy więcej (teoretycznie, może się to przecież zdarzyć), to pewnie i okrycie by nie pomogło...
Dwa lata temu, było może posadzone i posiane trochę zbyt gęsto, ale plony miałam mimo to świetne! W zeszłym roku, ten paskudny deszczysko sprowadził choróbska na pomidory, kiedy właśnie zaczęły się czerwienic...
