Róże burbońskie - stosunkowo młoda grupa jak na historyczne. Powtarzają kwitnienie, choć ten drugi rzut oczywiście zazwyczaj nie jest tak obfity jak pierwszy.
Trudno tu generalizować, bo wśród nich mam mikrusy: Souvenir de Malmaison jak i pnącą: Zepherine Drouhin. Ponadto Madame Isaac Pererie, Louise Odier, Boule de Neige.
Są popularne ze względu na powtórne kwitnienie, ale niestety, jest to grupa dość podatna na choroby grzybowe, no i w naszych warunkach niewystarczająco odporna na mróz.
Najdłuższe doświadczenie mam z
Madame Isaac Pereire. To prawdziwa olśniewająca piękność w pełni rozkwitu, rozsiewająca dodatkowo bajeczny zapach. Tyle łapie wszelkie choróbska (piszą też o tym inni forumowicze). Gdyby nie przemarzała i gdyby jej nie przycinać, to można by się doczekać gigantycznego krzewu. Ale przemarza, choć w dość ciekawy sposób

, tzn. są to zazwyczaj starsze pędy, a młode znoszą zimę bez większych problemów (dzięki temu w sumie nie muszę rozmyślać nad sposobem przycięcia na wiosnę).
Drugie kwitnienie nie jest tak obfite, ale za to kwiaty są ogromne.
Zepherine Drouhin - moja porażka.... A może to nie jest róża do naszego klimatu? Nie wiem, ale wcale nie rośnie i kiepsko kwitnie.
Souvenir de Malmaison - największa piękność wśród burbonek i największa kapryśnica. Ta to już zdecydowanie nie jest do tej strefy klimatycznej. Choć może po tej zimie coś z niej będzie. W dodatku nie znosi deszczowej pogody. Już o tym kilkakrotnie pisałam, ale napiszę raz jeszcze, bo mnie to całkowicie rozwala: niektórzy maniacy robię dla niej specjalny szklany daszek, żeby biedaczka nie mokła, gdy pada
Louise i Boule nie mam zbyt długo, w dodatku ta pierwsza jest z sadzonki pędowej.
Aha, z płatków Louise robi się pyszną (podobno) konfiturę

I
Gloire de Dijon, którą też można tu umieścić, ze względu na to, że jest mieszańcem Souvenira z jakąś różą herbatnią.
U mnie totalna klapa: nie rośnie, nie kwitnie, przemarza. Ma po prostu za zimno. To nie róża na tę strefę.