Alu, lepiej nie - bo będę miala Was na sumieniu
Alu, ja tarmosilam zielenine
w te i wewte, jak tylko mozna bylo. Jestem chora jak mi cos optycznie nie pasuje

i obojetnie czy to roze czy cos innego. M zawsze mowi, ze te chabazie musia mnie lubic, ze tak to ze mna znosza a ja mowie, ze to jest tylko chec przetrwania

Przenosilam w lipcu roze od siostry - rzez byla straszna, bo krzaki rosly jeden na drugim, korzenie poplatane, do tego to juz paroletnie krzaki byly. Siostra przyciela na krotko, zeby latwier bylo, siostrzeniec wykopywal a ze rady nie dawal, to cial szpadlem korzenie jak idzie. Przywiozlam, namoczylam, wsadzilam, podlalam. Po miesiacu roze wybily i jak jeden maz zaczely kwitnac - nawet jedno takie tyci malenstwo, co mialo jednego "kikutka" zakwitlo przy samej ziemi.
I tak sobie mysle, ze moze nieraz niepotrzebnie sobie sami z siebie utrudniamy
