Maju, nie sądzę, żebym wprowadziła pomarańcze do ogrodu. Miałam je w poprzednim ogrodzie, ale tutaj konsekwentnie tworzę ogród biały przed domem, a tył ogrodu biało - niebiesko - różowy. Nie ma żółtych i pomarańczowych kolorów. W jednym miejscu skłoniłam się ku różowo -herbacianym: Augusta Luise, William Morris, Chippendale, Sangerhauser Jubilaumrose i z obu boków przechodzą one w Clair i Aphrodite w kilku sztukach, coby zbliżyć je do tonacji różów panujących wokół. Ponasadzałam w ich pobliżu niebieskie przetaczniki i podziszki, żeby maksymalnie optycznie złamać ich wszelkie odcienie herbaty. Na więcej nie dam się namówić, chyba, że zrobię w części biesiadnej rabatę w takich odcieniach, ale to już zupełnie inna, jeszcze niezbyt zagospodarowana część ogrodu (za łukową bramą-przejściem). Miałam sporo liliowców w tych tonacjach (herbaciane, żółte i pomarańczowe), ale rozdałam forumowiczkom. Skusiłam się i kupiłam rok temu, ale wprowadziły nieco jarmarku na rabatach, bo nie pasowały kolorystycznie. Nie mam też róż w kolorze czerwonym. Jedyna zbliżone do czerwieni to u mnie 2szt.Red Eden i w takim kolorze jedna pnąca i jedna okrywowa NN (oczywiście rosną koło siebie). No, ale ta czerwień, to nie typowa czerwień, tylko raczej bordo pasujące do różowych róż. Kuszą mnie te wszystkie żółcie i pomarańcze, zwłaszcza właśnie Emma, ale muszę być konsekwentna
