Witajcie
No wiem, że wiecie, jak to jest, gdy Matka Polka opuszcza dom na parę dni ;-) Obiady nagotowane na cały tydzień, jeszcze teraz kończę barszczyk. Rosołek, żeberka, fasolka po bretońsku, leczo, żurek w słoikach - może przetrzymają ;-) Zresztą mój M. z tych, co wiedzą, że nie święci garnki lepią, ale nie chcę go skazywać na przymusową naukę gotowania w cztery dni pod presją
Daluś, ja za rok też posadzę pod tą hortensją kolorowe kwiatki, ale tym razem raczej bordowe, różowe, czerwone - takie chyba lepiej pasują do białego. Ale czy one są zbyt monotonne...? Co kto lubi, ja u siebie mam jarmark, więc stonowane nasadzenia podziwiam u innych - i vice versa, jak sądzę ;-)
Pamelko, ano czekaj, to jego się szczepi? Mój chyba nie...ale to sprawdzę, bo mam zamiar go przesadzić, jak porządnie popada
Krysiu, ano Monet

- to ta malusia krzewuszka na pierwszym planie. A to za nią rzeczywiście przypomina Mozarta, ale jest to Degenhard, który zaczyna powtarzać kwitnienie. Też przesadzany w połowie sezonu (skoro tak lało...). Mozart i owszem, moze za jakieś dwa tygodnie zakwitnie, bo widzę, że potencjał ma ;-)
Siberio, ano takie wyspy. I jeden półwysep. Tak mi się jakoś stopniowo poukładało. Na tarasie jest kosodrzewinka, bardzo wolno rośnie, to jedna z moich pierwszych roślinek.
Gorzatko, co ja nie mam miejsca? Ja?

Ja tam jeszcze niejedno wcisnę, wreszcie uwierzyłam w siebie ;-)
Dorotko, a propos kolorów, to mi takie coś wyszło, wreszcie się Nevada zgrałą z Celiną
A toto są owocniki powojnika Alba Luxurians. Wszystkie mają kuleczki a ten taki artysta
To natomiast jest owoc róży Fruhlingsgold. Na drugi rok koniecznie muszę zostawić przekwitłe kwiaty!
Ech, wracam do mojego kucharzenia...o dziesiątej wyjeżdżam i mam takiego stresa...