Agdula pisze:DalaZazdroszczę
![]()
1000 metrów to nie taka mała działka.. jeśli jest dużooo roslin
24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu razem ze świetami, w pracy.Można się zanudzić.
Agdula pisze:DalaZazdroszczę
![]()
1000 metrów to nie taka mała działka.. jeśli jest dużooo roslin
W mieście też nie zawsze pracę ma się ?pod ręką?, nawet w Warszawie. Był czas, kiedy dojeżdżałam do pracy ok. 1,5 godz. w jedną stronę. W Warszawie, jak najbardziej. Komunikacją, z przesiadkami. Moje dziecko było wtedy małe, pracowałam na pół etatu, gnałam po pracy do domu, żeby mąż zdążył do swojej pracy. Prawie się nie widywaliśmy. Samochodem niewiele krócej było, bo korki, zresztą było też drożej.kamykkamyk2 pisze: Niestety, ale na wsi, czy w jej okolicach jest trudność w znalezieniu pracy, a nie wyobrażam sobie, żeby dwoje rodziców dojeżdzało codzienie do miasta do pracy, gdyż dojazdy zajmują po ok. 1,5 do 2 godzin dziennie w zależności od korków. Czyli osiem godzin pracy plus 2 godziny dojazdów, czasami jeszcze zakupy i nie widzi się dziecka, żony, męża przez 11 godzin dziennie.
Jak się ma takie zaplecze, to ułatwia. Myśmy nie mieli. Rodzice nasi pracowali, nie mogli odbierać naszego dziecka z przedszkola. Na opiekunkę też nas stać nie było. I też z pracą musieliśmy się dostosowywać do godzin działania przedszkola. Nie widzę więc żadnego związku z mieszkaniem na wsi czy w mieście. Problemy dokładnie takie same.kamykkamyk2 pisze: Dużo ułatwia jak się posiada zaplecze rodzinne takie jak: babcia, dziadek, ciocia wujek, które może nas wyręczyć z dowiezienia dziecka do przedszkola, bo przedszkole jest czynne od godziny 6,30 do 16,30, więc trzeba z pracą dostosowywać się do do godzin działania przedszola. Jeden rodzic rano zazwozi dziecko a drugi odbiera z przedszkola. Albo zarabiać wystarczająco dużo pieniędzy, żeby było cżłowieka stać na opiekunkę czy kogoś tego typu, a więc kołóo się zamyka. Dlatego obecnie podtrzymuję, to co napisałem, iż na pewno z małym dzieckiem nie przeprowadziłbym się na wieś, chyba że jedno z rodziców nie musi pracować i jest samochód..
Też mi się podoba taka wersjaMichalina pisze: Wiem co mówię z własnych obserwacji. Dom z ogródkiem owszem ale w spokojnej dzielnicy w dużym mieście.
Michalino, nie mogę się z Tobą zgodzić. Wychodzi na to, że wszyscy powinniśmy mieszkać w metropoliach, bo tylko one nam zapewnią szkoły/studia/rozrywki itd. Uczelnie wyższe nie są dostępne w każdym mieście, więc i tak trzeba tam dojeżdżać albo wynająć pokój. Tak jest na całym świecie i nikt się temu nie dziwi. A co do rozrywek - jak ktoś chce, to i z małej miejscowości dojedzie ?do miasta?, żeby się ?odchamić?. Z drugiej strony jakże wielu mieszkańców wielkich miast z ?kultury? wcale nie korzysta. Dla chcącego nic trudnego.Michalina pisze:Oj chyba nie całkiem takie same Anetko. Szczególnie jeśli dzieci zaczynają chodzic do szkół ponadpodstawowych , nie mówiąc już o studiach. Na ogół brak takich w małych miejscowościach. Dojazdy dzieci do domu pod miastem mogą przy obecnych korkach i innych trudnościach z komunikacją / remonty / dochodzic do 3 godzin w jedną stronę. A gdzie zajęcia pozalekcyjne / sport, nauka języka itp / nie mówiąc już o rozrywce, do której młodzi ludzie przecież mają prawo.
Wiem co mówię z własnych obserwacji. Dom z ogródkiem owszem ale w spokojnej dzielnicy w dużym mieście. Natomiast
dom pod miastem dla osób z malutkimi dziecmi i emerytów.
anwi pisze:Michalino, nie mogę się z Tobą zgodzić. Wychodzi na to, że wszyscy powinniśmy mieszkać w metropoliach, bo tylko one nam zapewnią szkoły/studia/rozrywki itd. Uczelnie wyższe nie są dostępne w każdym mieście, więc i tak trzeba tam dojeżdżać albo wynająć pokój. Tak jest na całym świecie i nikt się temu nie dziwi. A co do rozrywek - jak ktoś chce, to i z małej miejscowości dojedzie ?do miasta?, żeby się ?odchamić?. Z drugiej strony jakże wielu mieszkańców wielkich miast z ?kultury? wcale nie korzysta. Dla chcącego nic trudnego.Michalina pisze:Oj chyba nie całkiem takie same Anetko. Szczególnie jeśli dzieci zaczynają chodzic do szkół ponadpodstawowych , nie mówiąc już o studiach. Na ogół brak takich w małych miejscowościach. Dojazdy dzieci do domu pod miastem mogą przy obecnych korkach i innych trudnościach z komunikacją / remonty / dochodzic do 3 godzin w jedną stronę. A gdzie zajęcia pozalekcyjne / sport, nauka języka itp / nie mówiąc już o rozrywce, do której młodzi ludzie przecież mają prawo.
Wiem co mówię z własnych obserwacji. Dom z ogródkiem owszem ale w spokojnej dzielnicy w dużym mieście. Natomiast
dom pod miastem dla osób z malutkimi dziecmi i emerytów.
no własnie ..."z własnych obserwacji".. a na świecie jest ponad 6 miliardów ludzi...Michalina pisze: ......Wiem co mówię z własnych obserwacji. ........
Mirzan, dobrze to ująłeś, bo to jest szczera prawda jak wygląda życie od potrzewki na peryferiach, odechciewa się wspaniałych panoram krajobrazowych, gdy zderzymy się z matką naturą w zimie.mirzan pisze:Dom pod miastem dla emerytów? A same sobie mieszkajcie pod miastem i odwalajcie zimą
100 m drogi ze śniegu,aby się wydostać z zesłania.Emeryt ma pojechać do ogrodu,kawę wypić,
kwiatki powąchać,a po drabinach i rynnach niech brykają młodzi.