
W związku z tym, ja i Bobik, postanowiliśmy zaprosić Was na małą przechadzkę po okolicy

Czy pamiętacie tę malownicza uliczkę, prowadzącą "na skróty", do Sekwany, o której wspominałam na pierwszej stronie mojego wątku? Czy pamiętacie drogę z platanami i pobliski sklep ogrodniczy? Jeśli nie, zajrzyjcie na moment na pierwszą stronę, żeby lepiej zrozumieć którędy będziemy przechodzić.
Tak więc zaczynamy spacer schodząc tą wąską, stromą, uliczką. Na zdjęciach z zoomem, można dojrzeć w głębi Sekwanę. (Myślę, że warto powiększać zdjęcia, przynajmniej niektóre).




Schodząc w dół, trafiamy do maleńkiego kościółka, gdzie do tej pory msze odprawiane były zaledwie kilka razy do roku (z braku księdza) ale od kilku tygodni, za zgodą biskupa, odprawiane są codziennie msze... po łacinie!




Przyjrzyjmy się trochę bliżej kościółkowi i zerknijmy na moment w tył.


Ale idźmy już dalej, bo czeka nas kolejna ciekawostka. Otóż trafiamy po drodze na dom, gdzie od roku 1920, do końca życia, mieszkał Maximilien Luce, malarz impresjonista, którego imię nosi obecnie uliczka, którą właśnie idziemy. A tak przy okazji powiem Wam, że w okolicach mieszkało i tworzyło wielu malarzy, głównie impresjonistów (np. Monet). Nawet współcześnie mieszka tu 2 artystów- malarzy.




Jak widzicie, coraz bardziej zbliżamy się do drogi z platanami i do Sekwany, która jest co prawda znacznie niżej, ale jest w tym miejscu prawie równoległa do uliczki, którą idziemy.




Idąc dalej, trafiamy na groty w skałach, których w okolicy jest bardzo dużo. Jeden z sąsiadów opowiadał mi, że gdy był dzieckiem, znalazł z kolegami w jednej z tutejszych grot granaty i inną bron poniemiecką.




No i znowu rzućmy okiem do tylu, na kościółek, zanim dojdziemy do końca uliczki, czyli do znanej Wam drogi i rzeki.





Wychodząc na główną drogę, kiedy spojrzymy w prawo, możemy dojrzeć w oddali szklane konstrukcje (lepiej widoczne na zdjęciach w zbliżeniu). Jest to znany Wam już sklep z roślinkami. My jednak pójdziemy w lewo, czyli okrężną drogą, do domu (ostatnie zdjęcie z poniższej serii).




Spójrzmy raz jeszcze na kościółek, który widać teraz w gorze i idźmy dalej prosto, (dosyć daleko, jednak chciałam już trochę ograniczyć ilość zdjęć...) Dochodzimy do rozgałęzienia dróg: ta po prawej, z niebieskimi latarniami, biegnie przy samej rzece i prowadzi do jeziora, ale my idziemy tą główną. Po drodze mijamy kolejne groty, aż wreszcie, na zakolu drogi jest zakręt w lewo i droga, która wiedzie w gorę, prawie równolegle do tej, którą szliśmy do tej pory.








Idąc dalej prosto, dochodzimy wreszcie do uliczki Maximilien Luce, którą zaczęliśmy ten spacer, a idąc jeszcze dalej, dochodzimy wreszcie do domu.








