Jak to w życiu bywa, jak jest dobrze, to musi być też i źle
Przyjrzałam się dziś liściom mojego dendrobium i dojrzałam tyci brązowe punkciki przemieszczające się po liściach. Przetarłam mokrym wacikiem i od razu wkurzenie, bo myślałam, że robali się już pozbyłam jakiś czas temu, a te gadziny znowu wcinają mojego kwiatucha

(zdj. archiwalne)
Wydaje mi się, że to są przędziorki. Nie mam możliwości podglądu pod mikroskopem, pod lupą nie widać czy to pajączki. Ale efekt jaki zostawiają na liściach (srebrny kolor i wgłębienia) wskazuje na przędziorki. Oceńcie sami i powiedzcie czy dobrze myślę.

(zdj. spodniej strony tuż po myciu)
Nie zastanawiając się zbyt długo, zrobiłam kąpiel całej roślinie w mydlinach, w sumie to było moczenie, bo w między czasie gotowałam obiad ;) Dość szczegółowo przepłukałam również keramzyt w którym to dendrobium siedziało no i wsadziłam ponownie do wazonu. Mam nadzieję, że to pomoże, jeśli nie to będę musiała zastosować bardziej drastyczne środki ;)
Liści na starych psb nie jest mi aż tak strasznie żal, są już zniszczone po poprzednim ataku robactwa. Za to bardzo martwię się o młody przyrost, który dopiero co puścił swoje korzonki i rośnie w siłę, a tu go takie potwory wysysają.
