Witajcie Kochani !!!
Wpadam choć na chwilkę aby uprzejmie donieść, że żyję i mam się coraz lepiej.
Henry ma już zdjęte oba gipsy

, rękami próbuje coś machać ale za bardzo jemu to nie wychodzi. Mówi, że go ręce bolą.

Siedzi na leżaku, popija mineralną

i narzeka...jak to chory mężczyzna.
Pogoda szaleje upałami, trawa rośnie okropnie wysoko, już nawet się pokłada na ziemi bo nie ma kto ją skosić. Ogórtasy się skończyły. Wysyp czerwonych pomidorasów, fiutków też.

Trzeba będzie robić przecier aby się nie poniszczyły. Mieczyki się powyginały, a były takie piękne.

Nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia. Za to mam piękne cynie, astry i ...poziomki. Czerwone pysznogłówki zeżarł mi mączniak i muszę je poobcinać aż przy ziemi. Myszowatych jest mnóstwo dużo. Koty łapią, przynoszą żywe do domu (aby się pochwalić) i puszczają.

I...zaczyna się zabawa.
Idę do ogrodu, może uda mi się zrobić jakieś foto?!
To nara
