Na strychu domu mamy jedna wielką menażerię - szerszenie, osy i nietoperze. I bezproblemowo żyjemy sobie "pod jednym dachem" z tym całym towarzystwem(bardziej mnie zastanawia jak tam sobie poczynają nietoperki). Szerszenie traktujemy raczej jako ciekawostkę przyrodniczą (czasami jakiś gigant przeleci za oknem). Do domu same niezmiernie rzadko wpadają. Już gorsze są osy bo przylatują do jedzenia itp. Szerszeniom jakoś się to nie zdarza i dobrze bo wtedy owszem byłby problem
Na prawdę nie ma co siać paniki jeśli pojawią się te zwierzaki w ogródku - przecież to też element przyrody jak pies czy kot. A przecież każde zwierzę w zagrożeniu życia będzie się bronić, ssak to czy owad, bez różnicy.
Jedynym problemem u nas jest to, że na strychu możemy bywać tylko zimą

Ja się zresztą wcale tam nie pojawiam, bo od użądlenia jednej pszczoły cała puchnę. Ale szerszeń nikogo w naszym ogródku (ani domu) jeszcze nie użądlił i oby tak pozostało
