Ewiwa, niepotrzebnie bierzesz do siebie wszystkie przytoczone argumenty. ;-)
Dlaczego pisałam o poczuciu odpowiedzialności ? To była odpowiedź na argumenty spod znaku "ja chcem". Pewnie, że każdy z nas wolałby, żeby świat kręcił się po jego myśli, ale ustawodawca ma nieco inne zadania niż dogadzać wszystkim jak leci ;-)
Piszesz o swoim sąsiedzie - dendrologu z piekła rodem ;-) - ale czy to właściwie ma cokolwiek wspólnego z tematem ustawy o wycince drzew? przecież nawet gdyby można było wycinać bez kontroli, i tak nie nakażesz mu, żeby zrobił porzadek ze swoim drzewostanem (ja zresztą mam też takie przypadki obok swojego domu i nie powiem, zeby mi się podobało - ale przecież nie jestem w stanie wpłynąć na jednego sasiada, który dzialki nie kosi od pięciu lat, ale za to posadził tam jesiony, i na grudiego, który z kolei nie wiedzieć po co, ogłowił przepiękną lipę, rosnąca w naszej granicy)
A dyskusja sprowadza się do tego, że krytykujący przepisy o wycince traktowani są jak hołdujący zasadzie wolnoć Tomku.
A ja nie mam takiego wrażenia. Podajesz mnóstwo co najmniej wartych zastanowienia argumentów, ale w momencie, gdy dyskusja sprowadza się do " bo ja tak chcę" - to z tym się dyskutować po prostu nie da. Podałam kilka przykładów, do czego prowadzi "ja chcę" - które zresztą samo w sobie nie jest niczym złym, pod warunkiem, że sie wzięło pod uwagę również interes innych.
Przykłady z jednakowymi domkami i przesadnym poczuciem obywatelskiego obowiązku w Szwajcarii są w sposób oczywisty negatywne, ale czy nie ma żadnych rozwiązań "pomiędzy"?
i co do tych tuj. To naprawdę sie dzieje, choć to trochę inny temat - jadąc ostatnio przez rodzinną wies mojego M. zasępiłam się mocno, bo koło domów nie uświadczysz ani kwiatka, a w wielu przypadkach w ogóle żadnej liściastej rosliny. Tuje, jałowce, świerki, sosny...i te świerki to pospolite, czyli duże, więc to nie jest tak, że ludzie boją się sadzić duze rosliny. Raczej nie lubią drzew liściastych, bo smiecą, bo w zimie brzydko wyglądają, i takie tam...a chyba zgodzimy się co do tego, że takie - masowe już w tej chwili - przekształcanie krajobrazu nie jest korzystne dla ekosystemu.
Wiesz, ja wrócę do tej Irlandii, bo tam to robią nasadzenia z większym chyba pomyślunkiem. Domki są do siebie podobne (co nie znaczy - jednakowe), a nasadzenia obok nich są mieszane: liściasto - iglaste. Nie ma przy domach gigantycznych drzew, które mogłyby stanowić problem, raczej w mieście dominują rosliny "skromniejszego" pokroju. jeśli żywopłoty z iglaków, to strzyżone (bardzo ładne cisowe i zywotnikowe) . To prawda, że tam klimat inny, i wiele roślin zimozielonych - ale i tak uważam że jest wiele możliwości, aby posadzić coś, co za parę lat nie będzie miało piętnastu metrów i nie wlezie sasiadowi na posesję. Ale to trzeba niestety pomyśleć wcześniej...sąsiedzi moich rodziców dwadzieścia pięc lat temu ponasadzali przed szeregówkami świerki - minął jakiś czas i te świerki wchodzą im do kuchni. Tutaj problemem jest nie tyle pozwolenie (bo na pewno by je dostali) ile organizacja wycinki dwudziestoletniego świerka na bardzo ograniczonej przestrzeni. A wystarczyło pomyśleć...docelowe rozmiary dorosłego świerka to nie jest wiedza tajemna ;-)
Pozdrawiam!