MarcinBrz pisze: Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Niby kiedyś nie dbali o ekologię, fabryki kurzyły jak smoki, a obywało się bez chemii.
Proste: były jeszcze ptaki, żaby, ropuchy, traszki, jeże, łasice, ryjówki, jaszczurki... Było też więcej owadów drapieżnych. Bo nie było tyle chemii.
A teraz są kumulujące się w organizmie i w środowisku pestycydy o długim działaniu.
Płazy nie przeżyją w skażonej wodzie; zresztą gdzie te małe potoczki i stawki, ach gdzież?
Inne zwierzęta żywiące się owadami (zatrutymi) kumulują tyle toksyn w ciele, że nie mają szans. Zresztą skuteczne wytrucie owadów powoduje że owadożerne zwierzęta znikają z okolicy - a gdy znikną, następuje znów niekontrolowany rozród owadów...
Za to szkodniki, z uwagi na swą biologię (błyskawiczny rozród) mutują i nabierają odporności na pestycydy - w przeciwieństwie do swych naturalnych wrogów.
Zatem opracowuje się środki jeszcze bardziej toksyczne...
Rolnictwo weszło w błędne koło. I tak się napędza.
Da capo al fine - doloroso.
U mnie wygląda to tak: na ziemi szkodnikami zajmują się płazy (muszę zrobić stawek, bo potok mi "uregulowali" - czyli jest teraz idiotyczny rów), jaszczurki i ryjówki, na drzewach - sikory, pokrzewki i inne, gryzoniami zajmują się sowy. Mam również całe stadko bażantów - żadnemu robaczkowi nie przepuszczą. Nietoperze też mają dobrze - zapewniam warunki. W sadzie rosną wszelkie możliwe krzewy i zioła (na zbiór owoców przydaje się maczeta) a co za tym idzie - bogactwo owadów drapieżnych i pasożytniczych. Zero chemii (nawet czosnkiem nie prysnę).
Za to w warzywniku Lepsza Połowa coś tam czasem opryska (stonka, bielinek) - i w tym roku (po raz pierwszy od młodości widzę) pojawiły się Turkucie Podjadki (!). Dostały granulatu na ślimaki - padają jak muchy... Dorodne bestie, tłuściutkie.
