Dzisiejszy spacer był zaplanowany,bo pogoda piekna,słoneczna.
Pomyślałam,że może kawałek wiosny uchwycę w lesie.Pojechałam
na rowerku,sunia obok...Na stawach woda rozmarznięta oczywiście,
pokazały sie dzikie kaczki i łabędzie. Znana parka
Polecieliśmy dalej... Było włóczenie sie po lesie i aporty. Jak już sunia zmachana
pozwoliłam jej iść do wody napić się. Nie miałam jej w zasięgu wzroku,bo mokradła
były za nasypem.Nawet mi na myśl nie przyszło,że jak pobiegła z aportem,to może
tam szaleć

Nie słyszała mojego wołania,ja cała w panice zostawiłam
rower,aparat i w jej kierunku... a ta.. po prostu się taplała w tym bajorku
grzbietem w dole i na boki...apotr w pysku...
Koniec spaceru,koniec zdjęć..do domu!!!! ale i tak leciała zadowolona
zerkając co chwila na mnie zabawnym okiem...szelma!
Ale mnie dziś wystraszyła! Jeszcze nigdy mi się nie zdażyło,
żeby po jednej komendzie pies nie wrócił

Łobuzica!
