Pozwolę sobie opowiedzieć trochę o moich kiciach. Ta za kratkami to była moja kochana Kicia mama Miśki i innych. Miśka, czyli ta szara pręgowana była już prezentowana kilka stron wcześniej i mieszka z nami, ostatnio odkryłam, że ma cechy ojca - Brytyjczyka, a ja 10 lat myślałam że to taka gapa i dlatego taka spokojna

.
Koty urodziły sie tuż przed weekendem majowym i miały zostać pod opieką koleżanki, jednak nie mogłam pozostawić takich maluchów i jechać sama, podjęłam decyzję : koty jadą z nami z Wawy do Polańczyka

. Pierwsze 100 km było tragiczne

Kicia miauczała, zawodziła i nasikała na trzy dniowe kociaki. Po tej nieszczęsnej setce przywykła i do końca było już ok.
Kolejny etap to pierwsza noc w Polańczyku, mieliśmy pojedyncze tapczany. W środku nocy do łóżka przyszedł synek, no ok jakoś się pomieściliśmy, dopóki nie obudziło mnie coś ciepłego , włochatego co mi się ciągnęło po twarzy

Kicia uznała że jej będzie wygodniej z małymi u mnie pod kołdrą. Zapakowała się z całą trójką więc było już nas sześcioro na tej pojedynce

. Jak tu spać pomyślałam i poszłam do M, jednak jak zdążyłam tylko kimnąć na brzeżku, znów Kicia pakowała się kolejno z małymi pod kołdrę

Mogę tylko powiedzieć że miauuu-am kocią noc

M śmiał się ze mnie że jestem kocia mama

Byłam bardzo zżyta z Kicią.
Kolejne zdjęcia to następna kocia wycieczka tamtego roku , tym razem do Łeby
