Zrobiłyśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, oczywiście pod Czesławem.

Wszędzie w ogrodzie jak co roku leży gruba warstwa liści dębowych. Grabiłam je jesienią, ale potem spadły z dębu następne, które pozostawiłam na zimę w charakterze ochronnej pierzynki. Teraz czym prędzej muszę ją zlikwidować, żeby roślinki się pod nią nie zaparzyły. Niektóre nawet zaczęły już pod nią kwitnąć. Alinka pomogła mi odgrzebać na przykład fioletowe krokusiki, które widzicie na jednym ze zdjęć.




Na razie wśród liściowej kołderki przechadzają się ptaki i wyszukują sobie jakichś smakowitych kąsków, bo co rusz to skubną coś z apetytem i drepczą dalej. Najchętniej chciałabym, aby znajdowały ślimaczki i tym samym w sposób naturalny pozbawiały mnie tych tłustych szkodników. Tym bardziej, że zakupiłam sobie nowe hosty, które są przysmakiem ślimorów.

