Przecież tak naprawdę to głównym aspektem są tu stosunki międzyludzkie. A o tym piszemy tu cały czas

Wiesz Loeb,ja myślę ,że to dlatego,że rodzice nie zdążyli tych dzieci w ogóle nauczyć do czego służy kosz na śmieci.loeb pisze:Taaa my nie o potrzebach mieszkaniowych, bo już decyzja zapadła, tylko o szoku poznawczym po przeprowadzce z miasta na wieś;D Kiedy to "domek" okazał się domkiem z wieloma przyległościami w postaci np sąsiadów i ich przyzwyczajeń;)) A jak tam u was ze śmieceniem po okolicy? Zdarza się? Mnie wkurzają dzieci które rzucają opakowania po czipsach na brzeg drogi i wiem, że to głównie dlatego, że rodzicom do głowy nie przyszło ich tego oduczyć. Bo rodzice np wyrzucają niedopałki na pobocze komuś pod płot albo wręcz wyrzucają całe opakowania po papierosach.
...jak ten policjant na przystanku...loeb pisze:Ej ale dlaczego sama nie zwrócisz im uwagi, że piją i śmiecą? Wychowywanie młodzieży to zadanie społeczne;) Jak ona się ich boi to Ty mogłabyś na nich nakrzyczeć:))
krzysztofkhn pisze:Stosuję taki sposób na śmiecących na uliczce.
Jak coś robię w ogrodzie, to jednocześnie, na drogę, wystawiam kubeł taką fikuśną łopateczkę, miotełkę, i szpikulec na drążku.
Jak tylko przyuważę sąsiada peto - rzucacza, to pędzę na drogę i demonstracyjnie zbieram pety i papierki.
Oczywiści następuje grzeczne przywitanie, pogawędka o pogodzie itd. Potem skaże mu się, że po jakiejś świni - chamie- obrzydliwcze itd, muszę sprzątać uliczkę.
Sposób okazał się w miarę skuteczny.