Oliweczko, wiedziałam że nie przejdziesz obojętnie obok takich róż. Dla mnie to róże których nie znam, choć czytałam
o bardzo wielu historycznych. Ale jak tu zapamietać jeśli jest 30 000 odmian róż zarejestrowanych na świecie?
Wiele takich zim jak ta by nie wystarczyło by wszystko przelecieć.
Ja dzisiaj jestem cała w aniołkach

bo przyszła do mnie jedyna zamówiona w tym roku róża. Nie wiem czy pamiętasz
miałam przez kilka lat 'The Fairy' na pniu w donicy i pod wpływem forumkowych specjalistów od róż Rose Marka i Haneczki
wyrzuciłam ją zeszłej wiosny bo zdiagnostykowali jej guzowatość. Postanowiłam kupić taką samą, bo bardzo ja lubiłam.
Zresztą która róża na pniu będzie tak długo i obficie kwitnąć jak polyanta. Nie ma im równych jeśli już posadzić coś na
pniu i w donicy to polyantę.
Szukałam beznadziejnie 'The Fairy' w naszych szkółkach wysyłkowych bo w ogrodniczych to nawet nie ma co marzyć by
trafić akurat na odmianę co się chce. . U mojego ulubionego dostawcy jest wyczerpana na ten rok, więc już się bałam
że trzeba będzie czekać nastepny rok z pustą donicą. Znalazłam ją u Belgów w słynnej szkółce różanej Lenza, ale u
nich trzeba kupić co najmniej trzy róże. A gdzie ja je posadzę, choć wybór doskonały. I do tego wyjdzie drogo razem
z przesyłką. Juz prawie nie wierzyłam w jej uzyskanie, a tu miła niespodzianka. W małej szkółce koło Orleanu której
wcale nie znałam znalazłam nie 'The Fairy' ale 'Lovely Fairy' na pniu. To ta sama róża tylko 'Lovely Fairy' bardziej się
zwiesza i nadaje się na ozdobę murków jak nie jest na pniu.
Zamówiłam w czwartek, a dzisiaj rano doszła w doskonałym stanie i z małym dodatkiem, różą Rescht. Obwinięta w trzy
wartstwy foli, głowa w kartonie i korzenie w worku obłożonym mchem, nic tylko się cieszyć.
Namęczyłam się niesamowicie

by to wszystko odpakować ale już się moczy w wiadrze z błotkiem, tak jak u nas
jest zwyczaj moczyć różę przed sadzeniam.
Zresztą dzisiaj pada to i tak nie będzie sadzenia. Poczeka do jutra.
Mam już moją Fairy
