Celinko, dziękuje
Grażynko witam Cie u siebie i dziękuje za miły komplement
Julitko ja też nimi jeszcze ciągle się zachwycam
Ostatnio nie jest u mnie zbyt optymistycznie. Jedynie to że ostatnio udało mi się spotykać takie cuda trochę mnie pociesza... W środę wzięłam się za wielkokwiatową śliczną hybrydę Phal., której w krótkim odstępie czasu odpadły dwa dolne liście. Widziałam, że korzonki też zaczęły się zmieniać, ale jako, że ciągle jeszcze wydaje mi się że bardziej swoim storczykom szkodzę (przesadzając) niż pomagam, nie chciałam zbyt wcześnie ingerować w doniczkę, zwłaszcza że widziałam że korzenie miejscami puszczają nowe odnóżki. Więc w końcu się zebrałam...i to co ujrzałam mnie przeraziło i zasmuciło. Praktycznie wszystkie korzenie puste w środku

Praktycznie zostały dwa powietrzne zdrowe i jakiś jeden chudziutki niedobitek.
Wsadziłam storczyka w kamyki (choć do tej pory próby jakiejkolwiek reanimacji w kamykach nie przyniosły oczekiwanych skutków), bo nic lepszego nie przyszło mi do głowy i teraz chodzę, pryskam i chucham na niego.
Jakby tego było mało to wykończyłam też basal keiki miniaturki, która także od października siedziała w kamieniach. Wydawało mi się, że rośnie dobrze, choć wolno...urosły dwa listki i wyłaniał się trzeci, korzonków zero, złapałam roślinę macierzystą, która w międzyczasie zasuszyła wszystkie liście i tym sposobem jej ostatni listek został w mojej dłoni, a reszta spadła na podłogę, keiki się odłamało od pozostałości rośliny matecznej

Widać było na nim malutki zaczątek korzonka, ale widać tez na samym spodzie jego malutkiego trzonu że zaczynał podgniwać, na liściu też jakaś malutka przezroczysta pod światło plamka...położyłam je na wilgotne sphagnum i postawiłam w ciepełku pod przykryciem. Dziś odpadł mu jeden listek, został ten z plamką? Normalnie doły ostatnio łapie przez to wszystko, mam wrażenie że nic przy storczykach mi nie wychodzi
