Majka, witaj. Ja debiutuję w świecie kwaśnolubnych, więc robię kupę błedów, może mi moje roślinki wybaczą
Dotychczas miałam tylko iglaki i funkie. I róże, którymi się po kilku latach przestałam przejmować, bo co bym nie zrobiła to i tak grzyb je zjada w II połowie lata. Iglaki opanowałam przy pomocy znajomego ogrodnika, bo też by były zjedzone. Funkie są chronione skutecznie przed ślimakami i za to je kocham, że pozwalają się chronić.
Natomiast co będzie z moimi azaliami - nie wiem. Pewnie jakoś przeżyją te moje wyczyny pielęgnacyjne, ale w tym roku na kwiaty nie liczę, bo je połamałam mokrą paskudną włókniną. Włóknina była tak nasiąknięta wodą, że kiedy ją zdjęłam i powiesiłam na sznurach do wyschnięcia, woda lała się z niej jak z mokrej i niewyżętej szmaty.
Z moich doświadczeń na razie wniosek I: żadnej włókniny na azalie na zimę. Jeśli będą większe mrozy, otulę włókniną ziemię wokół korzeni - taki szaliczek wokół azalii, ale leżący na ziemi.