100krotko, różne granice w życiu już widziałam, ale takiej to jeszcze nie było mi dane. W przewodnikach określa się to jako "przejście turystyczne", a to jest czeski fragmencik wciśnięty w zabudowania Kudowy. Stoją tam trzy chałupki, w których jest sklep i jakaś knajpka, gdzie można zjeść knedliczki

A szeflerę kupiłam parę lat temu jako małą roślinkę do łazienki. A ona zaczęła mi tam rosnąć jak dzika i po roku nie mieściła się we wnęce okiennej. Więc zaczęłam ją przycinać, a że żal mi było wyrzucić te odcięte gałązki, włożyłam je do wody, a one się błyskawicznie ukorzeniły. W ten sposób co roku mam kilka nowych szefler, które rozdaję znajomym, a teraz to już latem w desperacji sadzę w ogrodzie do gruntu i traktuję jako jednoroczne, bo już nie mam co z nimi robić. Ta szeflera widoczna na zdjęciu to jedna z moich najstarszych; myślę, że jest taka bujna z dwóch powodów - dwa razy w roku solidnie ją przycinam, no i od kwietnia do października trzymam ją w ogrodzie :P
Kamyku, ja też jestem zajęta, ale to tylko był taki niewinny, mały flircik

Aniu, ja Cię doskonale rozumiem, bo też przechodziłam ten etap w życiu - małe dzieci, praca, dom...Wieczny pośpiech, pogoń i chroniczny brak czasu. Teraz już mam to za sobą, pracuję mało, dzieci mam odchowane, więc przyszedł czas na zajęcie się sobą, swoimi zainteresowaniami, ale także pracą społeczną i wolontariatem

Małgosiu, pokazywałaś swoją Melusię? bo jakoś nie przypominam sobie...Zwierzęta -i te domowe, i dzikie- to druga, obok ogrodu i roślin, moja wielka pasja :P
Grażynko, to dziwidło jest bardzo interesującą roślinką, ale ze względu na zapach chyba trzeba by mieć dla niego specjalne pomieszczenie...
Grażynko, konewka fajna, ale tylko do podziwiania

Dzisiaj znowu odwilż, a słońce już rozpuszcza resztki śniegu...
Wczoraj pokazałam moje zielone domowe roślinki, to dzisiaj może kilka kwitnących:



