Mogą być klopsiki, a nawet żurawina, pod warunkiem, że ze śledzia

śledzia mogę konsumować non stop, a podobno w Szwecji mają tyle sposobów przyrządzania, ile Eskimosi określeń na śnieg (a to tylko oficjalne, a jeszcze regionalne, mniam). Jakbym miała podróż kulinarną planować kolejną, to nie tam winnice jakieś, ale śledzie właśnie. Serka nie znam, ale mam nadzieję spróbować.
W ogóle podróże kulinarne mam na razie 2 w planach:
1. Skandynawia (śledź),
2. Węgry (papryka, ostrrra szczególnie).
Za dużo świata nie widziałam, byłam w Meksyku i na Sycylii, poza tym kolonie w NRD (ble, herbatka miętowa) i Leningradzie (kwas chlebowy z "saturatora"), w Meksyku jadłam cherimoyę (smaczny owoc), poza tym odtąd robię sobie różne "salsy słowiańskie", wszystko się na salsę nadaje, zwykły mielony smarujesz "salsą" z pomidora, chili i np rodzynek (dziwne, ale pasuje) i jest nowa potrawa
Fajnie jest inspirować się kuchniami różnych krajów, bo wtedy zrobi się potrawę ze wszystkiego, co akurat jest w domu.