Kochani! Nie pisałam tu dłuższą chwilę, bo niewiele się u mnie działo- powoli się to zmienia. Dziękuję Wam serdecznie za wizytę i chwilę poświęconą moim storczykom
Ogólnie choroby nie widać, ale nadal się boję, że gdzieś zaatakuje. Wyrzuciłam jedno dendr. phal., bo i tak słabo wyglądało. A miejsca u mnie nie ma
Pokazywane wcześniej dendr. już przekwitło, ale pędzik na drugiej psb powoli rośnie- mam nadzieję, że zakwitnie na święta. Poza tym reszta pędzików pokazuje już pąki.
Zobaczcie jednego z nich- pęd na białasku z różowymi kropeczkami- warżce chyba bardzo się spieszy zobaczyć świat
Pojawił się mały problem z kambrią, która całe lato z innymi stała na balkonie. W sumie to myślałam, że zaatakowane przez chorobę po prostu zostaną tam, aż zmarzną (bezduszna jestem, co?). Ostatnio Piotr przyniósł dwie (te co się ostały) do domu mamrocząc coś, że "jak mogłam o nich zapomnieć" itp. Okazuje się, że jedna z nich miała pędzik ok. 5cm. Dziś, po dwóch tygodniach zauważyłam drugi.
Wniosłam do pokoju, bo co innego mam robić? W końcu choroba nadal gdzieś się czai, mimo sukcesywnego wyrzucania zainfekowanych storczyków. Tak to wygląda:
Liście lekko zmrożone u podstawy odpadły, marny zostawiając widok. Korzenie mają się całkiem ok. Zobaczymy co będzie dalej
Ach, no i duch prawdziwego storczykomaniaka we mnie nie zamarł- znów przytargałam do domu storczyka- dokładnie jest to ogromne cymbidium- słonecznie żółte z bordową warżką- tylko zdjęcia zapomniałam zgrać

Znalazło miejsce w nowym salonie- mebli jeszcze nie ma, ale storczyk już tak
