Dalu, piękny ale niestety nierentowny, jak skończyłam szkołę to praca była tylko w dużych zakładach, takich jak Porcelit w Pruszkowie, a ja nie chciałam pracować taśmowo ( cały dzień na toczku, ten sam paseczek na milionie filiżanek

), małych zakładów było niewiele a i tam zazwyczaj robili doniczki, trudne to były czasy dla ceramiki artystycznej.
Greto, widzę że przechrzciłaś mnie na dobre

To fakt, że farby mieszaliśmy sami, było w tym coś magicznego i zapach terpentyny do dziś kojarzy mi się ze szkołą. Z wycieczką byłam tylko we wspomnianym wyżej Porcelicie i to mi wystarczyło, ale Rosenthal to zupełnie inna kategoria.
Na prace musicie niestety poczekać, bo jak się okazało, to co było skończone zostało rozdane, wisiory mam w pracy, a to co jest w domu czeka na poszkliwienie i wypalenie. Wszystko to wymaga czasu i chęci. Ze szkoły mam tylko jedną filiżankę, mam do niej sentyment bo to jedna z pierwszych, widać jeszcze dużo błędów.
