No dobra, wzięłam się dziś za robotę, bo prawie 8 stopni było i leciutkie słonko
Wyrwałam resztę fasolki szparagowej, bo już nie rośnie, selery i resztę porów, tym sposobem w warzywniaku już nic nie zostało...
No i ułożyłam kawałek skalnej ścieżynki (bo mi kamieni brakło) Trzeba będzie znów na łowy
Posadziłam troszkę roślinek już na stałe w miejscach gdzie nie dotrze żadna niszczycielska siła i zużyłam jeden 80-cio litrowy worek kory (całkiem sporo jak na mój maleńki ogródeczek)
I wiecie co?
Brakło
i to może worek, może dwa...
I posadziłam cyklamena w ciepłym, osłoniętym miejscu lekko cienistym, na sporej ilości drenażu pod wapiennym kamieniem

Muszę jeszcze zacząć szukać jakiejś ładnej szybki dla osłony moich lewizji i paru jeszcze wrażliwców,
no i oczywiście trochę jedliny. Potem będziemy gotowi na nadejście zimy
