Jolu - marne jak na te, które zawsze mamy.
No......ale na bezrybiu i rak ryba......
Ewuniu - wierz mi , nie warto.
Czekać tyle lat, żeby tylko zebrać garść, no to nie ma sensu się napalać.
Szkoda miejsca - agrest o 100% lepszy, pewniejszy i na pewno każdego roku da jakiś konkretny plon.
Jak chcesz to mam agrest bezkolcowy , czerwony, mogę Ci odstąpić sadzonkę.
Lucy - jak trafisz na wysyp, to i dwa koszyki będą.
Grzyby zawsze jakieś pojedyncze można znależć, ale to nie wysyp, bo wtedy zbiera się koszykami.
Wiesiu - mało i takie mokre, rozciapciane po tych deszczach.
Ale tylko trzy były do wyrzucenia - reszta zdrowa.
Dzisiaj pogoda dopisała, więc praca w ogródku ruszyła pełną parą.
Uporałam się z rabatą koło szklarni i wreszcie miniatury liliowców powędrowały na swoje miejsce.
Trzeba jeszcze tylko poukładać kamienie i dosypać ziemi.
Jakby w podzięce zakwitł nawet po raz drugi miniaturowy Longfilds Anwar.
Zdjęcie niewyrażne, bo już ciemno się zrobiło.
Udało mi się też uporządkować grządkę z jagodami kamczackimi.
Trzeba jeszcze tylko wysypać korę.
A tu będzie cały rządek nowych liliowców w tym pierwszych kolorowych pająków.
Podczas pracy raczyłam się malinkami............
Od niepamiętnych czasów widok takiego nieba mnie prawie rozczulił.
Zmęczona, ale szczęśliwa, że nareszcie coś można było zrobić, wróciłam do domu wraz z zwierzyną.
Jak miło przy kaloryferze - muszę zaraz zabrać się za toaletę.
