
Jest doprowadzony prąd i kanalizacja do domu. Z tego akurat się cieszę. Mniej z tego, że trzeba było
przekopać pół działki (no dobra, 1/3).
I jest usypana droga. Ale z tą drogą to myślałam, że inaczej wyjdzie.

Nie rozmawiałam nigdy o tym z mężem, bo było to dla mnie oczywiste. A tu okazuje się,
że dla jednego i drugiego rzeczy niekiedy są inaczej oczywiste. A jeszcze dla Wykonawcy
to też pewnie inaczej.
Do garażu szło się pod górkę. I myślałam, że ten spadek tam będzie zachowany.
A teraz wszystko jest pięknie wyrównane, a spadek jest przy moich krzaczkach.
Nie mówiąc, że "cuś" trochę za szeroko im to wyszło.
Od krzaczków miało być z pół metra do drogi.
Nie byłam w ten weekend na działce i nie wiem, jak to faktycznie wygląda.
I czy trzeba będzie te wszystkie krzaczki przesadzać (rugosy, jaśminowiec, forsycję (która tam
nareszcie znalazła swoje miejsce),tawuły, wiciokrzew, karaganę. Chyba, że będą rosły u stóp nasypu.

Nie wygląda to dobrze. A chciałam mieć ładną zieloną ścianę oddzielającą garaż od ogrodu.

Te cegły u góry mąż wyrzucał z krzaczków.
