

Teraz raz w tygodniu mamy dzień chlebowy,2 bochenki, każdy ma ok 2kg.
Przepis na chleb zaczerpnięty ze wspaniałej strony: http://chleb.info.pl/
A tu obiecany chlebo-instruktaż. Dokładna receptura jest tutaj: http://chleb.info.pl/index.php?id=46
Wieczorem:
Z zakwasu biorę sute 3-4 łyżki (na 1 chleb) i robię zaczyn, mieszając je z mąką pszenną, razową i wodą (wszystko odmierzone z proporcji z przepisu).
Zaczyn rośnie przez noc (minimum 12 godzin!)

Następnego dnia rano, odmierzoną mąkę pszenną i razową mieszam z wodą, odstawiam na godzinę, potem dodaję sól i zaczyn (i garść otrąb pszennych - tak dla urozmaicenia), wyrabiam.
Otrzymuję ciasto jednolite, które musi rosnąć 2,5 godziny. W trakcie wyrastania co godzinę zaglądam do niego i odgazowuję:

Teraz hop do koszyczka i ciasto rośnie jeszcze minimum 2 godziny.
Wyrośnięte ciasto wykładam, nacinam, glazuruję mlekiem, sypię mak, czarnuszkę albo słonecznik. Piekarnik rozgrzany, ok 45 minut i gotowe


W niedzielę wykorzystałam ostatnie porzeczki i agrest

Zebrałam dokładnie tyle samo - jak się okazało po obraniu- miałam 1,2 kg porzeczki i tyleż agrestu.

Porzeczka powędrowała do rondla z 1kg cukru, cytryną i cukrem waniliowym. Po podgotowaniu zmiksowałam i przetarłam wszystko przez sito. Wyszła galaretka, którą na razie dodaję do herbaty.
Agrest wylądował w drugim rondlu, z 1kg cukru, ananasem i kilkoma goździkami. Martwił mnie nieco bury kolor, więc dałam nieco kurkumy. Owoce były gotowane do rozpadu i przetarte (no - sitko poległo, zrobiłam dziurę, więc praca była wyczerpująca


Galaretka, mój faworyt

