Jestem, jestem, nigdzie nie uciekłam

Dziękuję za pamięć i nawoływanie (czy przywoływanie mnie do porządku) o kolejną porcję wieści z Warmii.
Oczywiście jestem na forum, ale jednocześnie jestem też na działce i przyspieszonym tempie robię jesienne porządki.
Koszę trawę, grabię liście, wyrywam jednoroczne, pielę rozpanoszone chwaściory, pryskam miedzianem jabłonkę i mirabelki, kopczykuję drzewka i krzaczki, podsypuję korę, przenoszę do doniczek delikatniejsze roślinki, wykopuję dalie, wkopuję nowe krzaczki, walczę z kamieniami w ziemi, tnę łodygi i gałązki, wożę taczkami wory kory i ziemię, osłaniam siatką pieńki, okopuję drzewka, stawiam płotki p.wiatrowe, nakrywam liśćmi, słowem robię w kilka dni wszystko to, co inni robią przez ostatni miesiąc
A do tego zamiatam tony ziemi z psich łap (bagienko koło strumyka łatwo przykleja się do psiego jestestwa i błyskawicznie przenosi do chałupki), bezskutecznie szukam czarnego bzu na nalewkę (wszystko albo już opadło, albo zostało wydziobane), podziwiam trzmielinę oskrzydloną (rosnącą w chaszczach nad jeziorem), tnę naręcza trawy i sitowia (do okrywania zagonków), kontempluję widoki i przy okazji podziwiam swój nowy kompostownik (Sz.M. długo się zbierał, aż w końcu się zebrał

), kultywuję stosunki towarzyskie (w GieeSie i szmateksie w mieście gminnym), porządkuję domek przed zimą i systematycznie zaglądam na forum.
Zdjęcia też robię, ale tu wysłanie ich do fotosika jest mocno utrudnione, więc i stare, i nowe obrazki pojawią się po moim powrocie do domu. Zima jest długa (stanowczo za długa...), czasu na pewno starczy
Tu już były pierwsze przymrozki, prawie wszystkie rośliny jednoroczne padły i już wiem, dlaczego nasturcje nie są lubiane przez wytrawnych ogrodników. Bo to straszliwy, zimny, oślizły glut, bleee. A były takie ładne, tak pięknie kwitły i nawet nalot robali im nie zaszkodził! Wiem też, że nigdy więcej nie zasieję takiej ilości aksamitek, są piękne, odporne, niewymagające, ale za to wyrywanie setek, tysięcy, milionów dorodnych krzewów, otrzepywanie ich z ziemi i wyrównywanie grządek to katorga. Chyba najbardziej przez tempo pracy, cały czas się spieszę, żeby zdążyć przez wyjazdem, a jednocześnie jest bardzo chłodno, więc marznę i jestem zgrzana jednocześnie.
Funkie już zwisły i zaschły zupełnie, to samo z fasolką ozdobną i groszkiem pachnącym, liście z pnączy też już opadły, jedynie winorośl pachnąca trzyma się doskonale, tylko zmieniła kolor z zielonego na lekko cytrynowy

Barwinek nadal ma kwiaty, nawet ten biało-zielony do dużych liściach zakwitł jednym kwiatkiem! Jednocześnie wszystkie krety, norniki i inne myszowate uparły się, że u nas jest najsmaczniej i najwygodniej. Kopiec, koło kopca, dziura, koło dziury, ilość korytarzy i norek wskazuje na bliską zimę, a ja nie mam czym tego tałatajstwa wystrzelać, trutka mi się skończyła i mogę już tylko stać i wymachiwać rękami. Albo straszyć siną ze złości twarzą. Jak to dobrze, że prawie wszystkie cebule wsadzałam do ziemi w doniczkach. Ale co z funkiami, co z innymi bylinami, co z krzewami??? Mam mord w oczach!!!
Nie przeszkadza to jednak w kupowaniu i sadzeniu nowych krzewów i drzewek. Po drodze zajechaliśmy do szkółki, w której nie było komu odpowiadać na moje pytania, ale za to roślinki były dorodne i bardzo tanie. Na szukanie nazw odmian przyjdzie czas zimą, a teraz przedstawię nowe nabytki ogólnie: wierzba poskręcana czy pognieciona, czy jakoś podobnie..., sosna o długich igłach, pięciornik o dużych żółtych kwiatach, rozchodnik ostry o długich, szarozielonych pędach, irga o szkarłatnych listkach, krzew o ciemno-brązowych powcinanych listkach i jeszcze coś, nie wiem co, albo to rojnik, albo też rozchodnik.
Do tego założyłam szkółkę dereniowo-forsycjową, badylki muszą puszczać korzonki, bo nie mają innego wyjścia. W szkółce jest dereń biały o zielono-białych i zielono-złotych liściach, forsycja pośrednia (?), modrzew, dwa różne jałowce, wierzba płacząca, berberys, głóg, trzmielina oskrzydlona i jeszcze dwa badylki, co to przyjechały jako usztywnienie pakunku z roślinami kupionymi przez Internet, a potem puściły listki w ziemi. Ale co to jest, to się dopiero okaże
A więc cały czas mam o co pytać, kolejne wątpliwości dzięki forumkom są rozpraszane (DZIĘKUJĘ!!! Ty już wiesz, że do Ciebie mówię, prawda?

), następne wątpliwości rosną, jestem już o rok bardziej doświadczoną ogrodniczką, ale to nadal początek drogi. Jednak tu, na działce jest tak cudnie, że właśnie zdecydowaliśmy z Sz.M. że nie wracamy na weekend do W-wy, tylko zostajemy tu, na Warmi. Jeszcze chociaż dwa dni, chociaż dzień
Cdn.