Kochani chciałabym serdecznie pozdrowić wszystkich których dotknęła powódz, trzymajcie się, a roślinkami chętnie się podzielę
u mnie straty po zimie, to przede wszystkim róże pnące i o dziwo nasadzone jesienią maja się b.dobrze a te niby "stare" niestety musiałam wyciąć, ale puszczają, nie mogę się przyzwyczaić do widoku
było tak
w ogóle róże starsze nie puszczają na łodygach tylko od korzenia, jakoś mi tak goło, trudno
jutro może dam fotki ogrodu tylko muszę znależć sposób żeby je wgrać
coś z życia: w tym roku początkowo trochę rzadko bywaliśmy na działce, tak się złożyło, wykorzystali to bezdomni, "w domku" dopiero zamierzaliśmy coś robić, ale zima zaniepokoiły mnie ślady, a to znaleziony telefon komórkowy, mój M uznał, że przesadzam. W ub.tygodniu czas nieco posprzątać też i w tym marnym domku
ogrodzenie poprawić itp. - a tu okazuje się, że w szafce leży kołdra, zapasy, butelki po denaturacie, innych opisów zaoszczędzę
- rozpoczęło się polowanie - bezdomny cwany przychodził wieczorkiem, wychodził rankiem, ładnie za sobą zamykał, tylko te ślady. Pierwsze kroki to drut kolczasty w dziurze - musiał się w nocy chyba dobrze pokłuć, ale
dotarł do domku, przyniósł sobie nową kołdrę - no to zrobiliśmy ognisko wszystko polalone, łacznie ze spaniem -
obraził się i wybrał miejsce naprzeciwko działki pod betonowym płotem w krzakach.
Wspólnie z sąsiadką zadzwoniłyśmy na policję aby jednak go zabrali bo widok nie jest miły zawsze to człowiek, niestety przyjechali, popatrzyli pojechali, pogoda wiadomo deszcz, ciekawe jak długo bedzie tak koczował, bo na
działkę nie wchodzi, zresztą widzi że jesteśmy na tzw.kontroli.
Reasumując jak ludzie sobie sami taki żywot zgotują to ich sprawa to prawda ale dlaczego my mamy na to patrzyć. W dzień żebrzą przed marketem a wieczorkiem na działki, każdemu jest ciężko, szkoda tylko że jednak ludzie dają na odczepnego parę groszy.
Działkowicze tez wiedzą, widzą - ale co my zrobimy itp. uważam jednak że nie można dawać przyzwolenia, bo to nie bieda ich do tego w większości zmusiła ale alkoholizm czyli choroba na własne życzenie.