

Ewuniu - fotek nie mam, ale to nie są pączki, tylko młode listki. Czyli rozumiem, że już powinno być widać

Wiecie co, dziś moja najmłodsza kotka trafiła do weta - poważna infekcja w udzie, jakiś kołtun, który okazał się być zlepioną sierścią po urazie - ona ma długą sierść i ciągle jej się robią kołtuny, więc ja w ogóle nie podejrzewałam, że to coś poważnego, ale poczuła się źle, i widać było, że nóżka ją boli, więc decyzja o wizycie. Jak ją pakowałam do transportera, to trysnęło jakieś paskudztwo

Wetka wyciągnęła z niej 2 psie (chyba psie) zęby


Ponieważ zaburzył jej się trochę rytm dnia i nocy, mam nadzieję, że uda mi się ją przestawić na dzienne polowania, a na noc bym chciała ją trzymać w domu. Nie wiem, czy się uda, bo ona strasznie wrzeszczy jak chce wyjść


A z przyjemniejszych (i ogrodowych) spraw - węgierka Dąbrowicka rozwinęła już więcej kwiatów i lada moment będzie pełnia kwitnienia. Amers też już w blokach startowych. Niech już się rozwinie, żeby się dobrze zapyliły

Na szczęście jest nadzieja, że zapowiadane na sob/niedz. przymrozki, nie będą aż tak duże (dziś zerknęłam, i zamiast -5 prognozują -2). Wiadomo, że jeszcze ogrodnicy, ale to właśnie późnokwietniowe przymrozki wykończyły mi rok temu czereśnie i wiśnie

Jutro planujemy popracować w ogrodzie. Coś Rysiek przebąkuje o wymianie ziemi między domem a rabatą przy ogrodzeniu - jeśli by się to udało, to po wyrównaniu sialibyśmy tam trawę (trochę się obawiam różnic w poziomie, ale on twierdzi, że będzie dobrze
