Arabello, cieszę się bardzo, że humor Ci się poprawił
Daluś, trochę zazdroszczę Ci tego koszenia, bo u mnie trawa jeszcze się do tego nie kwalifikuje.
U nas pogoda była bardzo zmienna- co prawda nie padało, ale wiało i momentami robiło się naprawdę zimno.
Jadziu, miło, że zajrzałaś

Mnie ostatnio też wiele rzeczy idzie jak krew z nosa...
Ponieważ Ojciec co chwilę straszył mnie pyłami wulkanicznymi, nie pracowałam za dużo w ogrodzie. Pojechałam więc po ziemię do ogrodniczego i przy okazji kupiłam dwa clematisy wcześnie kwitnące- Daniel Deronda i Malaya Garnet. Jeden pójdzie na miejsce zmarzniętego wiciokrzewu japońskiego, a drugi róży pnącej. A propos róż- były wielkie rozrośnięte krzaczory 150- 160 cm (chyba wielkokwiatowe) już z pąkami za jedyne 42 zł. Choroba różana jest mi obca, więc nie kupiłam

Były również ok. 2- metrowe glicynie za 60 zł, naprawdę piękne sadzonki. Niestety, to roślina nie dla mnie.
Ten narcyz to efekt grzebania w pudłach z cebulami

Reszta w kępie jeszcze w pąkach
