Małgoś - koncepcja interesująca i być może bliska prawdzie. Myślę, że taki widok to wiosnę wieści - koty po zimie łapią każdy promyk słońca. A na drzewie pewnie bliżej

Dorotko - wiem, wiem koty do indywidualiści i nigdy nic nie wiadomo. Mam szczęście, bo moje czterołapy żyją zgodnie, a mała sympatia przejawia się ignorowaniem.
Halinko - jak będę mogła to i nieba przychylę za to:

Ewuś - tak niestety bywa. Na działce w ROD koło moich pomidorów sąsiad zasadził ziemniaki. Po raz pierwszy i ostatni


Stokrociu - bardzo proszę nie grzesz

Wisienko - dziękuję za miłe słowa, zrobiło mi się cieplutko od środka. Jeszcze troszkę i będziesz oddychać pełna piersią a na działce powitają cię Twoje skarby. Hi hi - mąż się śmieje, że jak idę do ogródka, to roślinki wołają - mama, mama przyszła.
A z jaskółkami było tak. Po kilku dniach od naszego wprowadzenia się do domu zaczęły do pomieszczenia gospodarczego zaglądać jaskółki i ani się oglądnęliśmy, a zaczęły lepić gniazdo przysiadając na żarówce. W pomieszczeniu nie było podbitki i pod dachem grasowały koty, kuny i nie wiadomo co jeszcze, więc uznaliśmy, że gniazdo jest zagrożone. Zamknęliśmy to pomieszczenie, a w garażu obok Tata zamontował w ścianie patyczek ( zamontował, hi, hi - wywiercił dziurkę wiertarką i wepchnął kawałek patyka. Jaskółki parę godzin pokrzyczały na nas, ale przyjęły propozycję przeniesienia gniazda do pomieszczenia obok. Szybciutko skonstruowały gniazdko i tak mamy za sobą cztery sezony z jaskółeczkami. Na patyczku zawsze siedzi któreś z rodziców. A małe jak już nabiorą sił, do dołączają do nich. I mamy patyczek pełen jaskółek. W tym roku ma przybyć nowy patyczek

Technicznie - jaskółki w garażu nie są bardzo kłopotliwe. Pod gniazdem czysto nie jest, to fakt, ale do auta mają szacunek i sporadycznie je przyozdabiają
