Witaj 
KRYSTYNO, bardzo nie lubię zabierać głosu w dyskusji w której  ktoś stara się na siłę udowodnić innym że jest mądrzejszy ( nawet gdyby tak  rzeczywiście było), ale  z uwagi tej że i Ty  napisałaś kilka słów na temat paulowni, chcę  uzasadnić swoje postępowanie z paulownią.  
Wiem że paulownia w naszym klimacie ( zwłaszcza u nas, na wschodzie) w zasadzie corocznie przemarza do poziomu ziemi ( ew. poziomu okrycia przy ziemi). Nie zdarza się to co roku, gdyż wcześniejsze zimy i na naszym terenie były łagodne, powodując że tylko wierzchołek paulowni przemarzał , poniżej z pnia wyrastały boczne pędy.
  Na swoim wątku  pokazując zdjęcia swojej paulowni z 2007-2009 r wykazałem że  coroczne ciecia paulowni przy ziemi powoduje że ta roślina jest piękniejsza w ogrodzie niż  gdy się jej pozwoli swobodnie rosnąć. 
 Za corocznym cięciem przemawia również to że mimo że ostatnio były łagodne zimy, paulownie nie marzły do poziomu gruntu, to jednak nie wydały kwiatu, dla których chyba warto poświęcić  niezbyt ładny pokrój  rośliny rosnącej bez cięcia.
Ja swoją paulownię tnę przy ziemi, nie dlatego że mi się tak podoba , tylko że tak muszę, po prostu  marznie do poziomu okrycia.  Wiedząc że tak się robi corocznie  okrywam ją wokół pnia na wysokość do 0.5 m. A na ciecie mam czas gdy rozpoczynają  rozwój uśpione pąki i wtedy mogę ocenić  jak i ile ciąć. 
Nigdy bym się nie zdecydował na cięcie paulowni  na poziomie  gruntu w czasie gdy ona jeszcze nie rozpoczęła wegetację i nie wiadomo jeszcze , jaka część tej rośliny jest żywa, a jaka martwa, zwłaszcza, tak cennej dla mnie rośliny jak paulownia. 
Od ponad 30 lat zajmuję się amatorsko  ogrodnictwem i czasami zdarzało mi się że  ( mniej cenne rośliny), przycinałem  je na poziomie gruntu będąc pewny że muszą odbić, bo zawsze odbijały. Niestety, czasami  się myliłem ( ostatnio  ślazówkę) , nie odbijały z korzenia i je traciłem. 
Dlatego też rośliny wrażliwe na niskie temperatury ,staram się chociaż w minimalnym zakresie okryć  system korzeniowy i chociaż kawałek pnia, bo wiem że  chociaż stracę całą roślinę, z pnia  odbije chociaż jeden uśpiony  i roślina się sama po latach  odbuduje.Podobnie postępuje z różami, widząc co przeżyło, w pierwszej kolejności usuwam martwe tkanki, a później kształtuję  resztę rośliny.
Na 3  pierwszych zdjęciach   rozwój mojej paulowni w 2008 r, gdy przemarzła do poziomu gruntu, na ostatnim  zdjęcie paulowni z 2009 r, gdy   część nadziemna paulowni przeżyła. Oceń sama który egzemplarz paulowni ładniej wyglądał.
 
 
  
  
 