

Na szczęście na działeczce zima nie poczyniła większych zniszczeń, no może poza rozpłaszczoną juką, czy powywracanymi do ziemi chryzantemami i przemarzłą bazylią. Tak poza tym to skorzystałam z jesiennych okazji wyprzedażowych i tym oto sposobem stałam się szczęśliwą nabywczynią trzmieliny japońskiej ( niestety wyczytałam, że nie nadaje się ona raczej do hodowania w gruncie w naszym klimacie, tylko do ogródków zimowych - może ktoś wie czy faktycznie przemarza u nas w gruncie?), malutkiego klonu palmowego "Little Princess", Tiarelli "Pirates Patch" ( to z OBI) oraz 6 paku z Lidla ( i nie chodzi bynajmniej o sześciopak piwny) w którym było 1 hebe, 1 bluszcz i 4 trzmieliny oraz 2 trzmieliny zakupione na ... giełdzie samochodowej. Tak ogrodnik wszędzie kwiatki widzi

Działkę udało mi się odwiedzić wczoraj - wykorzystałam chwilową poprawę pogody i przerwę w opadach deszczowych. Niestety i mówię to ze smutkiem to już nie lato, ani nawet nie słoneczna złota jesień. Było dość chłodno i błotnie, a ja opakowana w potrójną kurtkę sadziłam moje nowe nabytki. Małe i większe trzmielinki oraz hebe.




Wkomponowałam w trawnik juki dostane w prezencie od sąsiada, czekające cierpliwie na swoją kolej sadzenia, zagrabiłam górę liści z okolicznych drzew, wysadziłam też malutką kostrzewę siną, tiarelle i mikołajki. Opakowana została też altana, a róże dostały krecie kopczyki z ziemi. Teraz się jeszcze zastanawiam jakie roślinki wymagają zimowych ubranek. Może mi podpowiecie, bo jak na razie to niezbyt się na tym znam. A oto efekty moich i taty ( przy opakowywaniu altan poczynań).





Moja młodziutka lawenda nic nie robi sobie ze zbliżającej się zimy i sobie kwitnie.
