Myślę,że każdy z nas wzmocnił w ciągu tych kilku dni i ciało i ducha i pełen sił i nadziei czeka na Nowy Rok.
Żeby zamknąć ten Stary i zostawić wszystko złe, co było, za sobą, chciałabym podzielić się z Wami ogrodowym zmartwieniem, które mi się przytrafiło w tym roku.
Przedstawiając swój Biały Ogród wspomniałam ,że wydarzyło się coś, co zepsuło mi moje plany.
W czerwcu miałam operację, po powrocie ze szpitala leżałam sobie jako rekonwalescentka w łóżku...okno było otwarte ?na oścież? , aż tu nagle usłyszałam ,że jakiś wiatr się zerwał , więc wstałam zamknąć okno. Zanim zdążyłam się położyć, usłyszałam pukanie do drzwi. Zwlokłam się po schodach na dół, a tu mój sąsiad mówi, że chyba coś się u mnie złamało bo usłyszał jakiś dziwny odgłos...Wychodzimy za dom i oto jaki widok ukazał się moim oczom...






Byłam pewna ,że za chwilę odwiozą mnie z powrotem do szpitala...!
Poszło ok. 20 sosen , wszystkie 50-60 letnie...Najpiękniejsze drzewa w tej części ogrodu, z pięknymi , rozbudowanymi koronami, z pniami jak kolumny, obrośniętymi bluszczem...
Nie mogłam uwierzyć w to , co widzę...
Te drzewa tworzyły dach , baldachim nad moim Białym Ogrodem, zacieniały go, tworząc specyficzny klimat. Jednocześnie zasłaniały brzydki dom sąsiada i mur.
Wszystko razem trwało może 2-5 minut !
Cała koncepcja zacienionego, otulonego drzewami ogrodu, legła w gruzach.
Zrobiła się tam prawie patelnia, co odczuły natychmiast posadzone już tam, cieniolubne rośliny. Np. pnący się na murze kokornak marniał w oczach, miał dosłownie popalone liście... A ja tak czekałam ,żeby jak najszybciej osłonił ten mur i stworzył tło dla białego zakątka...
Możecie sobie wyobrazić, jak byłam załamana....
Zostały same rachityczne, cienkie sosny, a tyle lat rosnące drzewa ? przepadły...
Na szczęście dom nie został uszkodzony ? padające drzewa osunęły się po pięknej,starej sośnie. Niestety, została przez to uszkodzona i teraz czeka na ścięcie...