Witajcie Kochani !!!
Od Córci miałam wrócić wczoraj, ale za dobrze było: jedzonko podano pod nos, ciepła woda w wanie (my mamy tylko 2 kabiny), wieczorem

. Rano pobudka, szybka kawka i .... spacerki po sklepach,(Boże Kochany jak ja je uwielbiam,

chodzisz bez celu, zaglądasz, dotykasz, oglądasz, podglądasz - marzenie, nikt nie pogania, nie krzywi się, = urocze!!!), malowanko włosów, fryzjer: tak, tak w takiej kolejności. Wyjazd

do bankomatu, bo zabrakło nam pieniążków. Jedziemy, ja prowadzę. Wjeżdżamy na obwodnicę, tzn. chcemy wjechać, ale jest jakaś kraksa na drodze, stoi 4 policjantów i dyskutuje, światła pokazują się tylko żółte, my chcemy wjechać na lewo, Córcia mówi: teraz, teraz! Ale z lewej prostej(pierwszeństwo oczywiście ma obwodnica) jedzie tir, ja do Kasi: jak mam jechać, zobacz, tir, córcia, aha: i

robi oczy. Ona oblana potem

, chyba zimnym, ja wściekła

, mówię, niech sama siądzie na moim miejscu,

. Wreszcie ktoś nas przepuszcza

. Dziękuję Uprzejmie Pani

. No wreszcie dojechałyśmy, bankomat pluje pieniążkami. Ale radocha! Tylko potem, jak się patrzy na saldo to taki jakiś żal ściska d... Ale, co tam. raz się żyje! Jedziemy do ogrodniczego. Ja kupuje 2 nowe żabusie (jutro wstawię zdjęcia, bo teraz M jest w domu i po co ma się denerwować - do tego, niepotrzebnie). Kasi na "Mikołaja" kupuję dywanik do łazienki. W AGD kupuję wiaderko na śmieci "kompostowe: obierki, skorupki z jajek..." i ... dwie malutkie żabki. Idę szybko płacić, ale moja Jędzo-Córcia idzie za mną, patrzy, widzi żabusie, i wywraca swoje piękne oczęta

, jakby chciała mi coś powiedzieć

. Potem kupuję dla Córci na "gwiazdkę" palmę, którą jest zauroczona

. Myślałam, że kosztuje 70 zł, a tu się okazuje, że 100. Mówi się trudno. Nie będę robić z gęby cholewę. Kupiłyśmy jeszcze agrowłókninę i sznurek. Wracamy do Córci. Zięciunia jeszcze nie ma z pracy, no to my pijemy kawkę i idziemy do ogródka okrywać młode, jednoroczne rośliny: rododendrony, bzy, azalię, jukki, agrest, i oczywiście róże pienne. Jedzie Zieciunio z pracy, jemy obiadek, popitka sokowa, no i wyjazd do domciu. Przed drogą dużo całusków

;:21 , machanko na drogę.
na pewno jak wyjechałam, to

z radochy, że wreszcie....
W drodze do domciu też była przygoda, ale już nie mam sił opisywać. Teraz jestem w domciu, odbieram pocztę i Was serdecznie ściskam i całuję. Wszystkich razem i każdego z osobna. Nara, pa, pa
