



Czas mi leci teraz zębatką, czyli nie zawsze trafię na Forum, nad czym ubolewam nieznośnie! Ale przecież coś było...
np....jesienią wyrosły mi dwumetrowe, żółte kwiaty, które w ciągu roku niesamowicie szybko rozrosły się pod postacią fioletowych bulw.Wykopałam je chyba wszystkie z obawy, że zdominują mi całą grzędę pod nowym płotem zarezerwowaną na ozdobne krzewy. Kwiaty znakomicie wpisują się w tę część Ogrodu, zwłaszcza, że trochę odciągają wzrok od sąsiedzciej ( brzydkiej) ruiny. Niedaleko jest ładna ruina. To drewniana altaka z bardzo ciekawym, wymyślnym dachem, która w czasie wichury po prostu zwaliła sie na bok, jak słoń i dość zgrabnie leży w takiej szezlongowej pozie. Ta natomiast, na którą ciągle muszę patrzeć jest okropna!
No więc to te kwiaty. Szkoda, że nie mogą tam rosnąć, chyba, że jakoś je ograniczyć...( weszłam na cudzą działkę i zrobiłam fotkę)


Jeżeli chodzi o dożynki, to naprawdę trochę się nimi przejęłam. Miałam nawet swoją faworytkę - żółtą cukinię a z kwiatów to te czerwone dalie. Jednak dobrze, że trochę wstydu miałam i nie poszłam z tą jedną cukinią!!

Ta odmiana jest wyjątkowo pyszna, delikatniutka jak ociekający smaczkiem melonik, żółty!

Z warzyw wyrosło kilka cukini zielonychi malutkie kiwano (w ostatniej chwili,przed mrozem)


i pierwszy raz buraczki.

Nadzieją i dumą moich dożynek miała być papryka, dojrzała jednak tylko ta rosnąca na balkonie a teraz kwitnąca dalej i tworząc nowe papryczki, stoi na parapecie.
Takie przedłużenie lata - ona pochodzi z tego okresu ( letniego! ) a nie z miejsca!






Stopniowo dokupuję rośliny ale nie są to przemyślane zakupy, raczej takie spontaniczne - ooooo, jakie ładne!
Ta jest tajemnicza, bo nie boi się mrozów, przynajmniej na razie. Niby kwitnie ale nie kwitnie.
Kupiłam ją we wrześniu albo w październiku.

A tę posadziłam wiosną i tego lata zakwitła różowymi kwiatami.


Obecnie młode pędy zostały poobgryzane przez sarenkę, która nawiedza Ogród.
To ogryzanie akurat wspomorze rozkrzewieniu się rośliny ale zjedzone pączki kwiatów na różaneczniku!?



- Co!? Poobgryzane pąki kwiatów??!! - wrzasnęła mi nad uchem Tkanina, która właśnie rozłożyła się przed monitorem komputera i z zaciekawieniem oglądała zdjęcia z Ogrodu.
- Różaneczki bez kwiatów!? Cóż za ironia!! No tak, Ogród bez kwiatów, z gołymi patykami! Całą wiosnę na łyse kikuty będę patrzeć! - Tkanina nie mogła sie uspokoić.
- Pamiętasz? - wywijając oczyma Tkanina machnęła mi rogiem swojej chusty prawie prosto w twarz - miało być tak z wiejska, różowo- czerwono -fioletowo! A teraz??? Widzisz te ogryzki?? - nie mogła sobie znaleść miejsca i nawet zasłoniła mi cały monitor, by dokładnie przyjrzeć się szkodom.

...dziurę w w ogrodzeniu zewnętrznym załataliśmy współnie z M i być może sarenka nie będzie mogła już biegać po ogrodach w poszukiwaniu smakowitych listków dzwonka i pąków różanecznika...
- Oooooooo! Chochoł Zydelka! - zupełnie innym głosem zawołała Tkanina.
Wyraźnie zmienił się jej nastrój , chyba pod wpływem jakiegoś wspomnienia.


Chochoł został postawiony, kiedy wrotycze się poprzewracały. Chochoł jest poważny i wszystko wie o jesieni i zimie.
Najlepiej zna się na ptakach, bo ciągle na nie patrzy i patrzy i wcale się nie dziwi, że kawki jedzą gruszki a sójki wyciągają dżżownice z ziemi, chociaż one wcale tego nie chcą.
Tkanina przez chwilę widziała i słyszała te dnie, kiedy Chochoł był pleciony, a potem czerwoną wełenką opleciony i postawiony obok Zydelka. Ile było śmiechu, kiedy ten nie umiał ustać i ciągle przewracał się na Zydelka!
Zydelek ma cztery nogi a i tak nie potrafił zrobić uniku a Chochoł ma tylko jedną i wciąż na niego spadał.
W końcu poproszono Chochoła, by się przeszedł wokól Chaty i nabrał równowagi. Wtedy to właśnie Tkanina oplotła dwa chude ramiona Chochoła i tak przystrojony wraz z Tkaniną ruszyli w obchód wokół Chaty, by nabrać równowagi - tej życiodajnej. Najpierw minęli trzy krzewy winogron, które jeszcze nie owocowały,

potem przedzierali się przez krzew dzikiej róży, która ma ustąpić miejsca jarzębinie.

a przy północnej stronie Chochoł coś powiedział Tkaninie ale co, tego nikt nie wie.

Teraz, kiedy nastąpiły inne czasy Chochoł stoi w Ogrodzie a Zydelek przy Chacie dopóki nie spadną śniegi.
Śniegi muszą przykryć tę trawę co dostałam w prezencie.
- trawę, którą jedzą ŻUBRY!
Ż U B R Ó W K A !!! Rośnie tak w doniczce, bym ją gdzieś nie zapodziała w Ogrodzie!

W lasku rośnie takie coś ozdobne ale nie do zjedzenia.

ale za to, to są prawdziwe jagody!

No tak. Faktycznie - ogrody to obrazy.
To właśnie nas przyciąga, że można sobie popatrzeć! Takie uwielbiam, więc jestem szczęśliwa, że po sąsiedzku z tej strony Ogrodu nikogo nie ma. Jesienią można pokazywać obrazy bez koncepcji. Uff!


A w przedogródku brakuje kolorowych, jesiennych krzewów. Ale jakich?

na pewno dokupię parę bordowych chryzantem.




W Chacie też będą obrazy - niby mini galeria, taka prywatna kawiarenka
