No cóż, tykwa jest roślina bardzo żarłoczną roślina i bardzo ważne jest dość obfite jej dokarmianie. Ja ten problem rozwiązałam w ten sposób, że w miejscu, gdzie znajduje się moja konstrukcja na tykwy, wyrzucam trawę z kosiarki. Dzięki temu rośliny mają zapewniony naturalny nawóz non stop oraz wilgoć (obfite podlewanie też jest bardzo ważne) a ja mam problem nawożenia z głowy. W tym momencie moje tykwy rosną jak oszalałe. Niektóre owoce w ciągu dwóch dni podwoiły swoje rozmiary

! Chyba gdzieś już o tym pisałam, ale napisze raz jeszcze. Jeżeli zależy nam na szybkim uzyskaniu owoców to najlepiej jak tylko pokażą się kwiaty żeńskie (z zawiązkami owoców) zapylam je ręcznie. Poniżej zamieszczam link, gdzie znajdzie cały proces zapylania jest zobrazowany (co prawda na przykładzie dyni olbrzymiej, ale w przypadku tykw wygląda to tak samo).
http://www.bigpumpkins.com/DisplayPic.asp?i=33
Ważne jest też, aby na jednej roślinie rosły maksymalnie 3 owoce. Wtedy będą rosnąć szybciej (jeżeli na jednej roślinie jest zbyt dużo owoców to niestety trzeba część wyciąć, aby roślinie „starczyło sił” na ich wzrost).
Tak więc chmaro pamiętaj, aby mocno dokarmić swoje tykwy i zapewnić im dostateczną wilgotność. Z owocami często jest tak, że przez długi czas w ogóle nie rosną a potem nagle „ruszają z kopyta” i rosną jak oszalałe. Ważny jest też wybór słonecznego stanowiska.
A jeżeli chodzi o melony to dojrzałe zaczynają wspaniale pachnieć. Kiedy wejdę do namiotu i czuję delikatny zapach melona to wiem, że któryś dojrzał:D W tym toku niestety część owoców zaczęła mi gnić od ziemi (rosną między pomidorami, które są codziennie podlewane). Położyłam pod nie plastikowe talerzyki, ale część owoców i tak musiałam wyciąć. Przez kilka dni trzymałam je na parapecie! Co prawda nie były całkowicie dojrzałe jak te ze sklepu (melon dojrzewa od środka i miąższ tuż przy skórce musiałam odkroić), ale były pyszne!