Słusznie domyśla się Magda. Ilość miejsca na parapecie trochę ogranicza.
Sadzę jedną, no dwie - dla pewności - każdej odmiany (a mam ich chyba 7)
i pielęgnuję przez zimę.
Wczesną wiosną z każdej pobieram młode sadzonki wierzchołkowe do mnożarki (są takie wiosną np/ w Lidlu, plastikowe na np. 12 dołków z przeźroczystą przykrywką).
Szybko się wiosną ukorzeniają w ziemi. z uszczykiwanych wierzchołków można ukorzeniać następne....
Nie są problematyczne, nie można ich jednak za wcześnie wystawiać na zewnątrz, bo marnieją w chłodzie.
Mając więcej sadzonek nie szkoda wsadzić do gruntu, w puste miejsca
Korzonki puszczają w wodzie, ale i w ziemi, jesienią wkładam w wodę i sprawdzam, czy nie przyniosłam z mszycami,
w ubiegłym roku przez nie wyrzuciłam swoje szczepka a pobrałam od koleżanki.
W tym roku są niby czyste od robali.
Koleusy są ładniejsze, gdy roślina młodsza
Pojawiające się pędy kwiatostanowe najlepiej usuwać.
Roślinę ukorzenioną teraz można pozostawić na lato,
ja ją traktuję jako źródło pozyskania sadzonek.
Wcale to nie jest trudne, choć ja potrafię opisem zagmatwać:roll:
Nie sprawdzałam dzisiaj swoich roślin, wszystkie doniczkowce zostały na dworze,
rano na termometrze było 0

stopni, aż jestem ciekawa czy coś mi jeszcze przetrwało
