Witajcie
U mnie dziś nareszcie przyzwoita temperatura, choć deszczyk spadł dopiero po 16-tej i nie był imponujący, ot, starczył za spryskanie wężem, świeżo posadzone i tak musiałam podlać szczodrzej...
Przy okazji mała kosmetyka, oprysk (wierzba "zardzewiała" - chyba usłyszała, że się mojemu M nie podoba... na różach czarna plamistość

) itp.
I przykre odkrycie... coś nam ryje pod ziemią
Już ostatnio zauważyłam kupki świeżej ziemi na jednej z rabatek (tam, gdzie teraz jest kratka), ale myślałam, że to ja coś rozsypałam przy przesadzaniu... a tu nagle na naszych oczach ziemia zaczęła się ruszać... coś się przemieszczało pod nią... M rzucił się na to ze szpadelkiem

ale na próżno...
Raczej jest to kret, niż nornik... ale czy to lepiej...
Jak mi zacznie kopce stawiać gdzie popadnie, wpadnę w czarną rozpacz
Aniu - poważnie - to ja mam lustro... i 5 kilo więcej po dzieciach
