Difenbachię przebarwioną mam od pół roku. Cztery roślinki w jednej doniczce i wygląda bardzo gesto. Ale od miesiąca zaczęły mnie niepokoić źle wyglądające, dopiero rozwijające się liście. Zauważyłam, że są lekko brązowe i ślimakowate. I tak wyglądały "młode" z dwóch łodyg difenbachii (a mam cztery- w pozostałych dwóch, ok). Więc je obcięłam nożem (nie wiem, czy dobrze zrobiłam) i wyrzuciłam.
Dwa dni temu w nocy przy świetle latarki, w doniczce zobaczyłam ogromnego ślimara!!! Dziś postanowiłam zajrzeć do korzeni mojej roślinki i przy okazji zrobić jej drenaż, bo nie miała. I okazało się, że dwie łodygi, tóż przy brzegu, ale jeszcze w ziemi są obżarte!!! Tak na 2 cm każda (wzdłóż łodygi). Czy to możliwe, ze wszamał ją ten ślimak? Przecież ona do smacznych nie należy. Czytałam, że w jej soku sa bardzo ostre kryształki szczawianu wapnia, wbijają się w skórę, działaja drażniąco na błony śluzowe.... to człowiek może ucierpieć a co dopiero ślimak? I skąd się wziął tam ślimak, mam ją w doniczce, w domu? No..mógł być w ziemi kwiatowej(?)
Reszta roślinki w porządku, korzenie zdrowe, tylko te boki łodygi zjedzone.... a przez nie marnieje mi kawałek roślinki

I teraz mam pytanie, co zrobić z tymi dwiema ranami? Zalać je czymś? Zakleić? Bo one są pod ziemią. Boję się, że może się wdać jakaś infekcjia: grzyb, bakteria- jak to przy ranie.
Jestem smutna, bo lubię tą roślinkę i bardzo o nią dbam. Jest śliczna, Liście jej nie są oklapnięte, jak to nieraz u difenbachii. Ganiam z nią jak szalona, gdy zaczyna padać fajny deszczyk, żeby trochę skosztowała...
Chcę ją uratować
Proszę o pamoc