Wielokrotnie, gdy wydawałem decyzje, czy tak jak dzisiaj słucham powodów usuwania drzew i nie sadzenia nowych to jednak:
- bo lecą liście, ptaki srają (czyli lenistwo)
- małe działki - drzewo przeszkadza w parkowaniu samochodu, stoi za blisko domu, działka koniecznie ogrodzona, a na granicy obowiązkowy płot - drzewa się po prostu nie mieszczą
- konieczność brukowania całej powierzchni działki mieszkalnej - bo łatwo utrzymać porządek
- bo są dopłaty do każdego m2 gruntu,
- bo każdy m2 gruntu rolnego, to zł z produkcji. (jednakże często ta korzyść jest krótka, tak jak z stosowaniem niektórych nawozów - mówi się bogaci ojca, zubaża syna).
- bo ludzie zrobili się krótkozwroczni (widzi zmniejszesznie plonów pod drzewem, ale nie widzi zwiększenia 30 m dalej (trochę jak nasza Policja, w świeto zmarlych. Jak dużo wypadków to wina kierowców, jak mało to dobra praca policji )
- bo ludziom nie chce się wykorzystywać naturalnych ścieżek - dziś duzo sprzętu mechanicznego, to nie problem ubrać skarpy, zrobić nasyp, zrobić kładkę - ale mieć po linii prostej.
- aleje owocowe stały się totalnie nieekonomiczne - ludzie nie kupują jabłek, nie robią przetworów - wola kupić "soki" gotowe, często zawierające zaledwie 15% soku a reszta to woda i cukier....
- usuwanie drzew pod zabudowę - bo i ceny m2 gruntu poszły w górę. Działki mieszkalne dzielone są na 2,4 i dzieci budują się na działce rodziców (i znów małe działki i problem jak wyżej). Trzeba zrobić miejsce pod nowy dom, drogę dojazdową.
- szukanie miejsc parkingowych itp. - to mój problem w mieście - likwiduje się skwery, bo brakuje miejsc parkingowych. A w nowych miejscach które mi wyznaczają sadzić drzew nie wolno (pod liniami energetycznymi, na sieciach kanalizacyjnych, wodociągowych, gazowniczych......), bo ograniczają widoczność na skrzyżowaniach...., bo wyznaczane są drogi o szerokości zaledwie pod samą jezdnię. Brak miejsca już na chodnik. A nawet jak jest, to na zieleń często nie ma. Oczywiście potem też nie ma gdy jest śnieg, gdzie go odgarniać - mieszkańcy na drogę, drogowcy na chodnik. Albo miasto ponosi duże koszty związane z transportem śniegu poza miasto - lub sypie się tony soli, by rozpuścił ten śnieg.
mógłbym takich powodów wymieniać jeszcze wiele. I nie jest to obserwacja z jednego roku - tylko z wieloletniej praktyki zawodowej. Jak widzicie - nie wynika to z "problemowości" przepisów ale ogólnie z kosztów życia i rosnących potrzeb. A drzewo potrzebuje lat, to nie roślinka w doniczce którą można przestawiać co chwila. Nie neguję oczywiście że znajdują się osoby które nie sadzą bo "mógł byc problem z wycinką" - ale to marginalny problem w mojej okolicy.
Dlatego drzewa trzeba chronić, jak się da. Ono potrzebuje 100-300 lat by wyrosnąć. Są sytuacje nieuniknione i każdy to rozumie, że na każdego przychodzi kres - ale ten proces trzeba zwolnić jak najbardziej. Sytuacja zawsze się może zmienić, a strat nie odbuduje się tak łatwo.
Oczywiście
Z takim podejściem spotkałem się kilka lat temu na wschodzie kraju, co wielokrotnie powtarzam. Jakos te zabory ruskie swoje zrobiły. Ludzie tam wolą nie mieć niż zrobić jak "zaborca karze"... Bo choć władza się zmieniła, mamy samorządy - to wciąż traktuje się urząd jak zaborce.daro-- pisze:"problemowość urzędowa" związana z drzewami