Też tak miałam kilka lat temu. Ale zanim padły zrobiłam sadzonki (łatwo się ukorzeniają w wodzie albo bezpośrednio w ziemi) i to był strzał w dziesiątkę. W maju posadziłam już spore krzaczki do gruntu. W międzyczasie podczas zimowania, jeszcze trochę je przycięłam a obcięte kawałki ponownie ukorzeniłam. Biorąc pod uwagę to że z każdej sadzonki wyrósł spory krzak owoców miałam sporo, chociaż i tak owocowały one dopiero pod koniec sierpnia. W sumie dobrze wyszło, bo wtedy akurat kończą się u mnie niskie rodzynki, które rosną jak chwasty - same się wysiewają a moja rola polega na usuwaniu nadmiarów.karool pisze:...
Dodatkowo te krzaczory miały owoców bardzo mało a po pierwszych przymrozkach podły z niedojrzałymi owocami.T
Od tej pory co roku pobieram 2-3 sadzonki, które dodatkowo namnażam przez zimę. W ubiegłym roku chyba z racji słabej zimy, albo niedokładnego zebrania owoców miałam trochę samosiejek wysokich rodzynków, ale gra nie warta świeczki - z wielkiego krzaczora raptem kilka owoców, reszta zmarzła zanim zdążyła dojrzeć.