Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
kogra
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum
Posty: 36516
Od: 30 maja 2007, o 18:02
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Cieszyn

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Kamilo łatwiej na zimę wnieść donicę z różą w chłodne czy zimne miejsce w którym róża spokojnie przezimuje dodatkowo rozwijając powoli system korzeniowy, który w doniczce ma mnóstwo drobnych korzeni. :uszy
Przy czym ja nie sadzę do torfu ani jego mieszanek / jak to się robi w szkółkach /, ale do ziemi kompostowej z dodatkiem piasku.
Robię tak samo z wieloma różami, ze względu na ciężką , gliniasta ziemię, w której korzenie róż rozwijają się wolno i słabo.
Nie mogę kopać dołów, bo woda w nich zalega i korzenie zwyczajnie gniją.
Sadząc róże bezpośrednio do gruntu, straciłam wiele z nich, gdyż ledwo żyły w takiej glebie pomimo uzdatnienia.
Posadzone do donicy są pod stałą opieką i świetnie sobie w niej radzą, szybko się przyjmując i ukorzeniając.
Ciepło sprzyja chyba tworzeniu się nowych korzeni włosowatych, bo po roku w doniczce, taka róża ma u mnie mnóstwo korzeni i wsadzona do gruntu świetnie sobie radzi, dając spore przyrosty.
Wszystkie, które sadziłam w doniczki już wyprzedziły w rozwoju te pierwsze sadzone wprost do gruntu.
Tajemnica może tkwi też w tym, że ziemia w szkółkach jest o wiele zasobniejsza w składniki pokarmowe od zwykłej ogrodowej i kiedy sadzonki sadzone są do zupełnie innych warunków / pozbawione profesjonalnego zasilania / często to albo odchorowują, albo przystosowanie trwa bardzo długo.
Z tego co wiem, to wzrost jest pobudzany w wielu szkółkach / na moim terenie / specjalnymi preparatami np. Asahi SL, Polyversum WP http://poradnikogrodniczy.pl/wzmocnij-r ... hi-sl.php/ lub Starterem, co w ogrodzie raczej mało kto stosuje.
No i na pewno ma tu znaczenie jaka to jest róża, gdyż historyczne z reguły są bardziej wytrzymałe i lepiej sobie radzą w trudnych warunkach.
Pewno nie tylko ja mam takie doświadczenia, skoro jak piszesz wiele z nas sadzi w ten sposób róże.
Może niech wypowiedzą się inne ogrodniczki, które też sadzą róże najpierw do donic.
Grażyna.
kogro-linki
Awatar użytkownika
dorotka350
-Moderator Forum-.
-Moderator Forum-.
Posty: 5486
Od: 26 maja 2014, o 20:18
Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Kamilo :wit
Ja też dopisuję się do listy odwiedzających,... jeśli dziewczyny wezmą mnie ze sobą :roll:
Może nie powinnam tego tutaj pisać, ale mam u Ciebie zamówione róże z odbiorem osobistym...Więc mam nadzieję, że poznamy się już wczesną wiosną :)

Zgadzam się z Grażynką kogra. Też w tym roku przetestowałam sadzenie róż do donic. Najlepszym przykładem są Novalisy. Jeden posadzony do gruntu, drugi do donicy< dużej> Ten w donicy pięknie się rozkrzewił, bardzo obficie kwitł przez cały sezon. Po wyjęciu go z donicy, widać było jak jest pięknie ukorzeniony.
Ten posadzony do gruntu, kwitł bardzo skromnie, a i krzaczek pokrojem nie zachwycał.
Ta sama sytuacja dotyczyła nie tylko Novalisów, ale też dwóch róż angielskich i Leonardo da Vinci...Wszystkie pięknie ukorzenione, zdrowe dorodne, krzaczki.
Awatar użytkownika
Pani Szlązkiewicz
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 1026
Od: 25 sty 2006, o 18:51
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Nowy Dwór Mazowiecki
Kontakt:

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Grażynko wyjątkowe trudne warunki glebowe mogą być powodem doniczkowania :) Ale gdybym ja miała wnosić doniczki do pomieszczeń... to chyba wolałabym upiec na nich kiełbaski :) Ale tu ma znaczenie ilość doniczek. Na pewno w doniczce 3-5 litrowej i plastikowej jest trudniej, bo objętość jest niewielka, doniczki są często za niskie do róż, ziemia w plastiku szybko się nagrzewa i szybko wychładza w ciągu nocy. Znacznie większa donica, ceramiczna stwarza już lepsze warunki, ale z drugiej strony im większa donica tym łatwiej o przelanie rośliny. Młode róże (okulanty na polu) rośną znacznie lepiej i szybciej niż towarzystwo w doniczkach. Wiele też zależy od jakości sadzonki. Mi jak tylko zaczyna coś marnieć w doniczce ( nie koniecznie roże), od razu wysadzam gdziekolwiek do gruntu, jeśli grunt nie pomoże to..nie warto było sobie zawracać głowy tym egzemplarzem :) Doniczki jak stoją na macie, to pod koniec sezonu z daleka widać, która przerosła matę i lekko przekorzeniła się w gruncie. Takie rośliny są wyraźnie większe, bujniejsze, i dłużej trzymają liście. Wasze doniczki są zapewne otoczone tak troskliwą opieką, że niwelujecie do minimum gorsze ewentualne gorsze warunki siedliskowe.
Jeśli chodzi o środki, które wymieniłaś np. Polyversum.. rzeczywiście niektóre szkółki go stosują. Byłam w takiej jednej raz jako doradca uprawy i pytam się Pana czego używał do tej pory itp itd. Pan dumny mówi, że Polyversum, a dwa tygodnie później jednym ze środków przeciwgrzybicznych. Niszcząc tym samym działanie pierwszego środka :shock: Ja akurat tego środka nie używam, w ogóle staram się ograniczać użytek wszelkich specyfików, roślina sama powinna mieć siłę, żeby się ogarnąć :) Nie wydaje mi się, aby szkółki róż korzystały tylko z Polyversum, monokultura uprawy sprawia, że "atak chorób grzybowych" może być dramatyczny bez minimalnej ochrony. Czy samo Polyversum wystarczy? Wewnętrznie śmiem wątpić, ale nie wypowiadam się bo sama nie sprawdziłam.
Asahi - pierwotnie przeznaczony do upraw rolniczych mający na celu wzrost biomasy, co przy plonach ma nie małe znaczenie. Czy jego działanie jest aż tak "cudowne" jak opisywane dla roślin ozdobnych? Miałam sprawdzić to w zeszłym roku, zakładając odpowiednie doświadczenie, ale oczywiście zbrakło mi czasu. Postaram się to zrobić w tym roku. Nie mając porównania, trudno określić czy zadziałał środek czy sama roślina się akurat zregenerowała. Zmotywowałaś mnie do wznowienia tego pomysłu, sama jestem ciekawa wyniku.

Wszelkie środki każdy może sprawdzić sam i przekonać się czy działają. Najprościej założyć doświadczenie porównawcze, najlepiej na tej samej roślinie, aby wynik był miarodajny. Wszystkie rośliny powinny rosnąć w takich samych warunkach, to mogą być doniczki o tej samej pojemności o podłożu, traktowane tak samo (np. w tym samym czasie podlewane). Zakładamy poszczególne próby np. testując środek Polyversum:
Próba 0 - tzw. próba kontrolna, 5 ( może być tez 1 i 3, im więcej tym doświadczenie bardziej dokładne). Próby kontrolnej nie traktujemy niczym. Tylko podlewamy. Nazywana kontrolną, bo sprawdza jak roślina radzi sobie bez badanych specyfików.
Próba 1 - 5 kolejnych roślin, stosujemy środek Polyversum zgodnie z zaleceniami producenta
Próba 2 - 5 kolejnych roślin, stosujemy np. Score wg zaleceń
Próba 3 - 5 kolejnych roślin, stoujemy inny środek chemiczny, lub wyciąg z grejpfruta czy własną tajemną miksturę.
Można założyć sobie jeszcze jedną próbę, 5 to wg mnie jest optymalna liczba do obserwacji.

Trzeba ustalić sobie metodykę pracy. Np. Oceniamy wzrost i podatność na choroby. Wzrost ocenić łatwo, mierzymy np.co dwa tygodnie całe rośliny i dane wprowadzamy do tabelki. Jak ktoś będzie chętny mogę zrobić wzór :)
Ocena chorób wymaga już nieco wiecej zabawy. Można liczyć ilość porażonych liści daną chorobą ( jeśli roślina to możliwa bo np. ma duże liście, przy berberysie byłoby ciężko ;) ) Albo zrobić sobie skalę określając stopnie porażenia.
Na koniec doświadczenia, wystarczy zrobić statystykę (też mogę pomóc, gdzieś mam program do wyliczeń) i pierwsze wyniki, całkiem profesjonalnego doświadczenia gotowe!



Dorotko - a jak potraktowałaś swoje róże przed wysadzeniem, zarówno do donic jak i do gruntu?

Ale się napisałam :;230
Awatar użytkownika
majka411
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 13236
Od: 12 sie 2009, o 18:55
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Warszawa, ogród k/Wyszkowa

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

:wit sporo nas będzie ;:162
Jeżeli chodzi o sadzenie róż do donic, to ja też tak robię i jestem z tego zadowolona.
Do donic 12 litrowych sadzę róże kupione z nagim korzeniem. Ziemia jest taka jaką bym zastosowała
do sadzenia do gruntu. Następnie doniczki są zadołowane na rabacie poniżej poziomu gruntu 1 do 2 cm.
Na jesieni wyciągam te doniczki z gruntu i po delikatnym wyjęciu róży z donicy umieszczam ją na stałym już miejscu dla niej przeznaczonym.
Róże są ślicznie ukorzenione, nadmiar korzeniu wychodzących przez otwory obcinam.

Wiosną róże kupione w doniczkach, nie przesadzam do większych tylko w tych co kupiłam dołuję na rabacie.
Donice umieszczam w gruncie podobnie od 1 do 2 cm poniżej poziomu.

Róże w donicach na rabacie otrzymują nawóz, który stosuję do róż pozostałych, są one również podlewane jak pozostałe rosnące w gruncie.

Na jesieni wszystkie wcześniej sadzone róże trafiają do gruntu na stałe miejsca.
Róże wyjmowane z donic mają super rozrośnięte korzenie..... i znacznie lepiej są rozrośnięte niż te, które
sadzę od razu na miejsca stałe.
W moim przypadku wydaje mi się, że doniczki dają ciepło, które jest potrzebne do szybkiego ukorzeniania,
oraz zatrzymują wilgotność.
;:108
Awatar użytkownika
nena08
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 2648
Od: 8 lut 2012, o 10:06
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Do donic sadzę chciejstwa, które nie mają z góry przeznaczonej miejscówki. Potem latam z donicą po ogrodzie i sprawdzam, gdzie będzie najlepiej pasowała. Staram się większość posadzić na stałe miejsce, tak traktuję nieliczne.
Doniczki dostały róże zakupione w holenderskiej szkółce, które przyszły w grudniu, więc pora taka sobie do sadzenia. Siedzą teraz zakopane w ziemi i opatulone liśćmi i trawą.
Awatar użytkownika
Pani Szlązkiewicz
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 1026
Od: 25 sty 2006, o 18:51
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Nowy Dwór Mazowiecki
Kontakt:

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Maju, redukujesz negatywne skutki do minimum. Donice są duże i przede wszystkim zadołowane. Więc nie ma takich szalonych skoków temperatury. I takie doniczki można bez kłopotu zostawić i np. wyjechać. Doniczki stojące "luzem" już mają trudniejsze warunki, nie zostawimy ich na na 2 tyg, bo jeśli nie będzie deszczu to szlag je trafi :) Jeśli już sadzicie do doniczek, to zadołujcie je w gruncie, to znacznie polepszy warunki wzrostu.

W gruncie też korzenie powstają szybko i obficie ale:
- rozkładają się w większej objętości gruntu przez co sprawiają wrażenie, że jest ich mniej
- wyciągając jesienią taką różę z gruntu, cześć drobnych korzeni włośnikowych urywa się

Nena - w grudniu :;230 oni nigdy nie zrozumieją, że u nas jest zima! W tej sytuacji jak najbardziej można je wpakować do doniczek lub jeśli ziemia nie jest zmrożona zadołować na amen :)
Ja miałam dostać 'Eyconic' w połowie grudnia od Meillanda, ale ich popędziłam :) Wczesną wiosną mają przyjść.
Awatar użytkownika
kogra
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum
Posty: 36516
Od: 30 maja 2007, o 18:02
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Cieszyn

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Kamilo oczywiście szkółka to mnóstwo roślin, które nie da się ogarnąć pieczołowicie jak na ogrodzie.
Większość jedzie na chemii, bo nie można sobie pozwolić na straty.
My też nie chcemy wydać kasy i stracić nasze cudowności, szkoda i kasy i zachodu.
Więc w doniczkach mamy pewność, że róża nam przezimuje obojętnie czy w gruncie pod okryciem, czy w piwnicy, czy w szklarni.
A mnogość korzeni jest tego dowodem.
To bardzo ułatwia róży start w trudnych warunkach.
Ja swoich doniczek nawet nie dołuję w ziemi, stoją sobie swobodnie w półcieniu i bez podstawki / chyba że są upały /.
Na zimę idą do szklarni i przysypuję je kompostem, wiosną wysadzam do gruntu.
Wiosną pokażę Ci korzenie róż z moich doniczek i sama ocenisz czy warto było. :uszy
Asahi pomaga na bank, bo wypróbowałam to na wielu roślinach i na róży , która nie chciała wypuścić ani jednego "dziubka", mimo iż była zielona.
Po zastosowaniu Asahi na trzeci dzień już były widoczne świeże odrosty - sama byłam w szoku. ;:oj
To samo było z tujami, które zostały tak bardzo przycięte, że przez 3 m-ce nie dawały znaku życia.
Po oprysku po dwóch tygodniach nawet na pniu pokazały się świeże pędzelki igiełek.
Skoro to środek hormonalny to będzie skuteczny w większości przypadków.
Oczywiście jeśli róża w dalszej perspektywie "nie rokuje" i po dwóch latach "namiętnie choruje" to też z takiej sadzonki rezygnuję, chociaż w innych warunkach może rosłaby lepiej.
Polyversum sprawdziłam na swoich różach dwa lata temu i były zdrowe aż do grudnia, za wyjątkiem dwóch / a mam ich ponad setkę ;:223 /.
W tym roku do niego powrócę, gdyż inna metoda mi się nie sprawdziła tak dobrze.
Oczywiście wiele tu zależy też od pogody, ale postanowiłam nie stosować chemii i tego się będę trzymać.
To kwestia wyboru każdego z nas, bo każdy ma inne doświadczenia i inną glebę w ogródku. ;:168
Grażyna.
kogro-linki
Awatar użytkownika
Pani Szlązkiewicz
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 1026
Od: 25 sty 2006, o 18:51
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Nowy Dwór Mazowiecki
Kontakt:

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Grażynko - ja wiem, że róża wyciągnięta po roku z doniczki ma mnóstwo korzeni. W gruncie się rozchodzą, w doniczce zostają i zdaje nam się że jest ich znacznie więcej. Właśnie sobie dyskutowałam z Hansem ze szkółki Bierkreek na ten temat. Tutaj też miłośnikom róż wydaje się, doniczka jest lepsza. Twój przypadek jest wyjątkowy z racji bardzo gliniastej ziemi, która utrudnia początkowy wzrost i rozwój róż. Ale ile Ty się musisz przy tym nachodzić. Medal za wytrwałość i chęci, bo ja chyba bym się przystosowała do takich roślin, które od razu by sobie radziły :)
Hans wspomniał jeszcze o jednej bardzo ważnej rzeczy, o której ja nie napisałam. Otóż, środowisko glebowe jest bogate w różnego rodzaju mikroorganizmy, w swoisty mikroświat, którego nie odtworzymy w doniczce. Owszem wydaje nam się, że roślina rośnie szybciej, bo z racji wyższej temperatury w doniczce szybciej rozpoczyna wegetację. Ale..roślina posadzona w gruncie rozpoczyna wegetację, wtedy kiedy "uzna" że warunki pogodowe na to pozwalają. Zbyt wczesna wegetacja na zewnątrz może się skończyć zmrożeniem.

Asahi - to nie jest środek hormonalny, gdyby nim był, stosowanie byłoby co najmniej nierozsądne. Asahi to z tego co pamiętam związki fenolowe które wspomagają wewnętrzne procesy w roślinie ( o składzie za chwilę). Pierwotnie środek był przeznaczony do upraw rolniczych w celu zwiększenia biomasy. I to ma sens, jesienią zbieramy plon, mamy go więcej, sprzedajemy i zapominamy. Nie wiem czy zostały przeprowadzone badanie odnośnie wielokrotnego stosowania na roślinach trwałych. Ja osobiście użyłam go raz, ale nie widziałam zbawiennego efektu. Jednak nie oceniam, bo należałoby go sprawdzić wraz z próba kontrolną, w przeciwnym wypadku nie wiadomo czy zadziałał środek, czy oprysk akurat zbiegł się regeneracją rośliny.
I jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Co jest składnikiem Asahi? Nic, co by łączyło się ze słowem "bio" co wydaje się być zawsze bezpieczne. Sprawdziłam dokładnie, w skład wchodzą 3 związki fenolowe, w tym para-nitrofenol.

Tutaj można poczytać o związkach fenolowych: http://www.google.nl/url?sa=t&rct=j&q=& ... 9334,d.ZGU

i cytat z powyższego:
"..szczególnie toksyczne są nitrofenole podstawione w pozycji para, wywołujące efekty cyto- i embriotoksyczne, kancero- i mutagenne"

Stężenie w Asahi z pewnością jest niewielkie, ale mimo wszystko nie są to substancje obojętne jakby się wydawało.

Nie zrozumcie mnie źle, nie neguję na chwilę obecną jego działania tego środka bo sama tego nie sprawdziłam, ale należy bardzo ostrożnie podchodzić do wszelkich preparatów. Dziś można przeczytać wszystko w internecie, skład, mechanizm działania. Nie potrzebna jest wcale znajomość chemii. Powstało mnóstwo środków, które mają jedynie na celu opróżnienie naszych portfeli.

Ale ja mam trochę inne podejście - roślina ozdobna ma radzić sobie sama, lub z minimalną pomocą, więc nie wszyscy zgodzą się z moimi dzisiejszymi elaboratami :D Bo co innego dostarczać składników pokarmowych, a co innego wprowadzać środki działające na poziomie genetycznym.
Awatar użytkownika
Rozeta
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 2395
Od: 30 paź 2010, o 20:02
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: płn.-wsch. W-wa, strefa 6b

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Kamilo,
bardzo się cieszę, że napisałaś kilka słów o Asahi. Szczególnie o tym toksycznym działaniu fenoli na organizmy żywe. Prócz wiedzy przekazywanej na zasadzie "jedna Pani drugiej Pani" ;:162 , trudno zwyczajnemu zjadaczowi chleba rozpoznać, co jest czym w środkach ochrony roślin oraz zobaczyć ich "drugie dno". Pamiętam, jak swego czasu przeczytałam wątek Hanki55 o podobnej tematyce, gdzie pisała o silnie toksycznym działaniu na człowieka popularnego Roundapu. Przyznam, że to był dla mnie wstrząs, który nauczył mnie duuużej rezerwy do wszelkich wspomagaczy działań ludzi tak w ogrodzie, jak i w domu ;:108 .
Dlatego dzięki ;:180 .
Proszę, napisz jeszcze co sądzisz o stosowaniu Miedzianu, jako prewencyjnego oprysku wiosną, a także o EM-ach ;:65 .
Pozdrawiam kolorowo
Monika
Róże ...ach, te róże ...
Awatar użytkownika
dorotka350
-Moderator Forum-.
-Moderator Forum-.
Posty: 5486
Od: 26 maja 2014, o 20:18
Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Kamilo róże potraktowałam podobnie. Oczywiście były to róże z gołym korzeniem. Tę, która poszła od razu do gruntu - do dużego dołka dostała ziemię do kwiatów kupowaną w workach, bo u mnie gleba uboga, piaszczysta. Oczywiście trochę jedzonka końskiego, który przysypałam warstwą ziemi, żeby korzenie od razu nie dotykały do nawozu.
Tę samą czynność wykonałam przy sadzeniu do donic, < to były duże donice >.
Róże angielskie, przesadzałam w lipcu z donic do gruntu i muszę przyznać, że ledwo z M daliśmy radę je wyciągnąć - tak mocno rozrósł się system korzeniowy, a same krzaczki też były słusznych rozmiarów. Najbardziej z tego powodu ucierpiał William Shakespere, ale dał radę i potem do późnej jesieni jeszcze przyrósł i kwitł. Postaram się dzisiaj wrzucić jego zdjęcia z całego sezonu. Najpierw jeszcze w donicy, potem już w gruncie. Tak też było z pozostałymi różami, które były w donicach :) .

Trochę inaczej wyglądały róże, które kupiłam na początku czerwca w doniczkach. Były to słabe, nieco przesuszone róże, takie zdechlaczki. Na dodatek z marnymi korzonkami, bez korzeni włośnikowych. Naprawdę nie rokowały za dobrze. Te biedne mizeroty wsadziłam do donic trochę mniejszych, ok. 10 l. Dostały tylko ziemię z kompostu bez żadnych wspomagaczy. Z sześciu czy siedmiu, które tak potraktowałam nie przeżyła tylko jedna. Reszta ma się dobrze i wszystkie kwitły. Jesienią posadziłam je do gruntu. Mam nadzieję, że w tym sezonie będą już bez problemu ładnie i zdrowo rosły :)
Awatar użytkownika
kogra
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum
Posty: 36516
Od: 30 maja 2007, o 18:02
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: Cieszyn

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Świetnie że to napisałaś. ;:333
W necie jest sporo informacji na temat Asahi, ale wszystkie pod kątem reklamy.
W sklepie ogrodniczym o ile w ogóle o nim słyszeli to na pewno nam nie powiedzą jaki ma skład i jak działa.
Więc tym lepiej że napisałaś o nim więcej, bo teraz wszystko nabiera innego koloru.
Stosowany dla roślin ozdobnych jednorazowo w celu pobudzenia do wzrostu na pewno od razu nie zrobi spustoszenia a pomoże ocalić wymarzoną roślinę.
Na szczęście nie stosowałam go do wszystkich roślin, więc po części czuję się rozgrzeszona. ;:112
Ale mam już jasność co do jego działania. ;:168
Co do mikroorganizmów w mojej glebie to trudno się spodziewać, że w mieście jest ich mnóstwo.
Dlatego w doniczkach lepiej mi rosną niż w ziemi i wzmocnione lepiej się w niej przyjmują.
Nie takie poświęcenie to znowu, kiedy doglądanie roślin jest czystą przyjemnością.
Inaczej na pewno bym róż nie kupowała. ;:113

Pisz Kamilo jak najwięcej, to świetna lekcja dla wszystkich rosomanes przed nowym sezonem. ;:215

A co powiesz na te specyfiki - http://rolmarket.pl/product-pol-5638-Sp ... y-Dom.html
http://rolmarket.pl/product-pol-3446-Sz ... y-Dom.html
Grażyna.
kogro-linki
sawka
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 1216
Od: 13 lis 2011, o 21:02
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: pomorskie

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

Dyskusja doniczkowa bardzo ciekawa :roll: .
Osobiście obydwoma rękami podpisuję się pod tym co napisała Kamila ;:108 .
Jakoś nie przekonuje mnie argument że w doniczce wkopanej do ziemi jest cieplej :oops: . Dlaczego tak miałoby być?
A jeśli chodzi o użycie dobrej ziemi do doniczki to dlaczego nie można jej wsypać od razu do dołka? Miejsce dla róży przygotowujemy na wiele lat i taki jeden sezon w doniczce i tak nas z tego nie zwolni.
Pozdrawiam. Sławka
Awatar użytkownika
Rozeta
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 2395
Od: 30 paź 2010, o 20:02
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: płn.-wsch. W-wa, strefa 6b

Re: Moja przygoda z różami francuskimi, włoskimi... 2015 Kamila

Post »

U mnie najczęściej powodem pakowania świeżo zakupionych róż w doniczki jest ... brak koncepcji co do stałego stanowiska dla nich na rabatach ;:24 . Przetrzymując je w tych donicach niejako wydłużam sobie czas na podjęcie decyzji, gdzie posadzić. Mam je na oku, podpatruję jak zakwitają, wącham ... ;:173 . Są na wyciągnięcie ręki, bo trzymam je zazwyczaj przy wejściu do domu.
Kiedy przychodzi jesień zaczynam nerwowo zerkać na te doniczkowce i zwykle wynajduję im niekonwencjonalne miejscówki :wink: . Prędzej,czy później większość z nich wymaga przesadzenia na lepsze miejsce. Ale nie powiem, jest w tym coś w rodzaju dodatkowej podniety w tym całym różanym szaleństwie ... :lol: .
Natomiast lubię na stałe mieć ze dwie róże w donicy, postawione na schodkach przy wejściu do domu. Są to najczęściej jakaś okrywówka, czy miniaturka. Co dwa-trzy lata wymieniam im ziemię w donicach i pilnuję, aby miały stale wodę w podstawkach.
Pozdrawiam kolorowo
Monika
Róże ...ach, te róże ...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Moje róże !”