Iwonko, ja z tamtego miejsca wszystkie rośliny przesadziłam, żeby mi nie przeszkadzały. Możesz pędzelkiem, ale do kupienia są też takie specjalne lejki, które nakłada się na spryskiwacz.
Soniu, czasami nie da rady inaczej, tylko trzeba sięgnąć po ciężką artylerię

Z chemią nie przesadzam, ale i też za bardzo się nie bawię w ekologię. Środki ekologiczne trzeba stosować systematycznie, a ja często na działce bywam z doskoku
Teraz kolor bardzo nam potrzebny, dlatego z przyjemnością oglądam wspominki.
Bea, niestety chyba jesteś na przegranej pozycji

Pozostaje Ci tylko wycinanie. Specjał na niewielkie połacie sprawdza się znakomicie
Aniu, cóż Ci mogę powiedzieć? To 30 lat ciężkiej pracy nad płcią przeciwną
Dzisiejszy dzień był pierwszym (no, może drugim) dniem złotej polskiej jesieni w moim regionie. I pewnie ostatnim, zważywszy na datę widniejącą na kalendarzu

Nie dość, że nie padało, to nawet zaświeciło słońce, chociaż z samego rana nic nie zapowiadało takiej pogody. Było ciepło, ale pochmurno. Nawet troszkę żałowałam, że działkowanie zaplanowałam sobie na dzisiaj a nie na wczoraj, bo wczoraj też było słonecznie. Miałam jednak inne sprawy do załatwienia i na działkę czasu nie było.
Całkiem dużo udało mi się zrobić i teraz mogę już powiedzieć, że działkę mam przygotowaną do zimy. Dużo roślin zostawionych na rabatach, mimo praktycznie ciągłych opadów, dała radę uschnąć i było wielkie palenie w kominku. Część badyli nie wyschła do końca i trochę przez to palenie wychodziło mi kulawo. Szczególnie, że mimo zaplanowanego ogniska, nie zabrałam z domu zapałek

, a te które były na działce najzwyczajniej w świecie zamokły. Na szczęście miałam jeszcze zapalniczkę z resztką gazu i tą resztką udało mi się zapalić jedną długą zapałkę

Ładnie bym wyglądała, gdybym wybrała się na palenie śmieci i wróciła do domu nie spaliwszy ich. Chyba bym się nawet nie przyznała. Kto by się spodziewał, że przy takiej wilgoci w powietrzu, zapałki też zamokną

Miałam więcej szczęścia niż rozumu

ale najważniejsze, że się wszystko udało.
Zgrabiłam wszystkie liście z trawników. Zabrzmiało to bardzo poważnie, jakbym miała tej trawy hektary

, a tymczasem to maleńkie spłachetki, zmniejszające się z każdym sezonem. Ale liści było całkiem sporo, na dodatek dodam, że nie moich liści, tylko sąsiedzkich

Jeden sąsiad ma ogromną czereśnię, a drugi trzy, też ogromne śliwy. A liście się syyyyyyypią przez płot jak do siebie. Nie powiem, sąsiedzi też muszą grabić, ale dlaczego ja? Mam tylko dwie wiśnie, które stoją golutkie od sierpnia i już dawno zgrabiłam to, co z nich spadło. Tyle mojego, co sobie pogadam
Na działkach nie było dzisiaj żywego ducha. Byłam zupełnie sama. Z jednej strony bardzo to lubię. Jest tak cichutko, że można się tą ciszą delektować. Słychać ptaki, szelest opadających liści i wiatr buszujący w pobliskim lesie. A z drugiej strony czuję się troszkę niepewnie, że jestem sama w takim wielkim lesie

Ale raczej jestem do tego przyzwyczajona, bo nawet latem nie mam tam zbyt wielu sąsiadów.
Już myślałam, że będą tylko wspominkowe zdjęcia, a tymczasem udało mi się jeszcze znaleźć coś wartego uwiecznienia.
Teraz mogę już powiedzieć, że działkę mam przygotowaną do zimy
Jeszcze zostało mi tylko usypać kopczyki różom, ale to zadanie na zdecydowanie chłodniejsze dni.
