Dziękuję za zaglądanie i miłe słowa. 
Mam ciężki tydzień, nawet w sobotę jestem zajęta, ale wirtualnych spotkań z zakręconymi ogrodniczkami nie można odpuścić, to sama przyjemność.
Zuza zabawa ze zdjęciami, to poznawanie programu, też zdecydowanie wolę naturę.
Olu jak dziś widziałam na termometrze 11 stopni, to już nawet się nie zastanawiam co będzie się działo z roślinami.

I tak nie mamy na aurę wpływu. U mnie jeszcze miejsca na jednoroczne sporo, zanim byliny się rozrosną. Poza tym ciągle nie mam pomysłu na niektóre miejsca, więc znowu siewki się przydadzą.

Przygoda mamy z wysiewami, świetnie ilustruje szaleństow ogrodników. Nieważne jak, byle grzebać w ziemi.
Aniu już święta, a potem szybko zleci i będziemy znowu cieszyć się świeżą zielenią i kolorami.
Małgosiu właśnie tak, coś zawsze urośnie z naszych wysiewów i możemy się z nich cieszyć. Mój M pyta dlaczego nie kupię gotowych, tylko sieję. Ja co roku powtarzam, że to przyjemność, jakoś dziwnie na mnie patrzy.
Agnieszko masz rację, czekamy z niecierpliwością. Pokój już gotowy, zobaczę w święta.

Będę babcią na razie odwiedzającą, później życie napisze swój scenariusz. Tęsknię za kolorami jak wszyscy i jak mam czas, to przeglądam zdjęcia rabatek. Begonię chcesz wysiewać.

Jak wyczytałam, jaka ona trudna w hodowli, to nigdy bym się nie porwała.

Mnie też denerwują siewki na parapetach, ale nie zrezygnuję, bo to namiastka uprawiania ogrodu w marcu, lutym.
Iwonko miło dostać od mamy gotowe siewki,

jak miejsca na własnych parapetach mało. Przyznasz, że nie da się całkowicie zrezygnować z tego miłego zajęcia.

Ja mam piętnaście okien w domu, to parę pudełek z siewkami upchnę w mało widocznych miejscach.
Sabinko jakoś nie wierzę, że skończysz na kobei.

Na pewno jakieś ciekawe nasiona wpadną do koszyka, albo dobra dusza podeśle.

Program ma dużo różnych funkcji, można robić kolaże, ale to pracochłonne. Teraz więcej czasu wieczorami, to się czasem bawię.
Róż miałam niewiele, ale trzeba przypomnieć, bo kwitły całkiem ładnie. Posadzona wiosną Flamingo. Uwielbiam bladawce.
Chopin kocham za to, że nie kaprysił. Ma już dwa lata.
