Aniu,
Małgosiu,
Kasiu,
Aniu,
Kolejny dzień na działce zaczął się wcześnie. Samochód zaparkowałam w pewnej odległości od działki, bo mając w pamięci niedawne wypychanie samochodu z błota, bałam się, że znowu utknę. Droga jeszcze zapadała się pod butami. A zatem klamoty na ramię i ruszyłam koleinami do celu. Po wstępnym spacerku wokół domku nadszedł czas na śniadanie. Trzeba zjeść dopóki ręce czyste

. Nie ma nic przyjemniejszego niż niespieszne śniadanie na słońcu, wśród śpiewu ptaków. Działka zaniedbana, zarośnięta, z rozpoczętymi pracami w domku i na zewnątrz.
Trzeba niezwykłej pogody ducha i pokory, żeby w takich warunkach się relaksować ale widać mam i pogodę ducha i pokorę, bo się relaksowałam
Mój sposób na brak frustracji w takich warunkach to opracowanie planu prac "na dziś". Nie zwracam wtedy uwagi na ogrom innych prac do zrobienia. Przeważnie udaje mi się go zrealizować i jestem wtedy zadowolona. Plan na ten dzień to odchwaszczenie części spożywczej działki, odświeżenie ścieżek w warzywniku, uporządkowanie i przykrycie sterty skoszonej trawy i liści (niech się kompostuje), posegregowanie gałązek brzozy i zrobienie z nich miotły. Plan okazał się dopasowany do możliwości

, bo wszystko się udało. A nawet doszła drzemka na leżaku, kawa i podlanie dosianej trawy na licznych kretowiskach (coś nie chce wschodzić

).
Jedna z rabatek przed
i po. Widać, że są poziomki

.
A z drugiej strony ta rabatka wygląda tak przed
a tak po
Miotła będzie związana innym sznurkiem i będzie miała krótszy trzonek.
Sąsiaduje z nami modrzew. Modrzew plus świerki to niezbyt udane sąsiedztwo, bo sprzyja ochojnikom. Piękny jest.
Mało mam wiosennych kwiatów ale bratki są obowiązkowe, bo to moje ulubione kwiatki.
Na koniec smutne spostrzeżenie. Pomimo ogromnej ilości kwitnącego mniszka, przez cały dzień nie dostrzegłam ani jednej pszczoły

. A bywało, że po przyjeździe czym prędzej w ruch szła kosiarka, bo pszczół było tak dużo, że niezbędne było wykoszenie choćby ścieżek, żeby nie narazić się na nadepnięcie pszczoły.